poniedziałek, 18 czerwca 2012

Noś garnitur w niedzielę.

Dziś jest poniedziałek, ale ja cofnę się jeszcze do wczorajszego popołudnia. Wyszłyśmy z Kunią lat 90 oraz Malwiną lat 92 na Stary Rynek. Chciałyśmy pospacerować wśród kibiców, poczuć atmosferę Strefy Kibica na Placu Wolności w Poznaniu, podłapać wzrokiem zalotne spojrzenia obcokrajowców. Jednemu z turystów szczególnie błykały się oczy, więc gdy gestem zaprosił nas do stolika, to nie miałyśmy siły odmówić amantowi.

Mężczyzna musiał mieć świetne geny. Amant miał przenikliwe, brązowe oczy, lekko zarysowującą się łysinę, co świadczyło o wysokim poziomie testosteronu, dysponował chwytliwymi łapkami, miał słuszną postawę. Wszystko wskazywało, że poglądy też ma słuszne. Ponadto ubrany był na zielono, co wskazywało na to, że jest Irlandczykiem, gdzieniegdzie tylko miał czerwone i biały akcenty. Miło było usiąść w jego towarzystwie.

– Jestem Kunia – przedstawiła się Kunia, uśmiechając się do młodego boga.
– Jestem Malwina – zaprezentowała się Malwina, oblizując lubieżnie górną wargę.
– Jestem Adela – powiedziałam, po czym zaśmiałam się perliście.

Mężczyzna tylko zamrugał uroczo, po czym odpowiedział łamaną polszczyzną ze szczyptą wchodniego akcentu:
– Nie pamiętam od kiedy tak mnie nagle pokochał świat.
– Fiu, fiu – gwizdnęła Kunia. – Słodki jesteś.
– Trudno ciebie nie pokochać – zgodziła się Malwina.
– Nie rwij jabłek z nie swoich drzew – wystękał po polsku zielony piękniś.
– Znam biblijną przypowieść o drzewie wiadomości złego i dobrego – pochwaliłam się. Nie byłam tak ładna jak Kunia i Malwina, więc chciałam zabłysnąć wiedzą.
– Może zrobimy sobie słodką focię? – zaproponowała Malwina.
– Zęby myj, zbieraj złom – ni w pięć ni w dziewięć zareagował mężczyzna, po czym pokazał palcami kelnerowi, by przyniósł 4 piwa.
– Masz rację – odrzekłam – u nas na Wildzie dużo ludzi zbiera puszki po piwie. Może potem też myją zęby, ale z tym chyba jest trochę trudniej.
– Ja tam lubię wprost – zniecierpliwiła się Kunia. – Jak lubisz się kochać?
– Bądź pokorny jak cielę. Wygrasz więcej, gdy myślisz mniej.
Popatrzyłyśmy na siebie skonsternowane.
– Dobra – przerwałam kłopotliwe milczenie – zróbmy sobie to zdjęcie.
– Nie! – żachnął się mężczyzna. Potem sięgnął ręką do męskiej torebki zwanej potocznie pedałówką, wyciągnął 3 jednakowe fotografie i machnął podpis. Przeczytałyśmy. Stało jak byk: Łukaszenko.
– Nie żartuj! – zaoponowała Kunia – Prezydent Łukaszenko jest starszy.
– Jestem jego synkiem.
Potem z grzeczności wysłuchałyśmy jego opowieści, że chcą stworzyć podobną atmosferę na najbliższych mistrzostwach świata w hokeju na lodzie na Białorusi. I że on tu wszystko notuje. I że woli w niedzielę nosić garnitur, ale dziś wyjątkowo ubrał się jak białoruski kibic: na zielono z akcentami czerwonymi i białymi.

W końcu dopiłam piwo i dałam znak dziewczyno, że czas na nas.
– Już idziecie? – zdziwił sięŁukaszenko junior.
– Szanuj czas i pieniądz – odpowiedziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz