niedziela, 17 czerwca 2012

Atak na Kościół katolicki.

Siedziałyśmy w ławkach kościelnych, przygotowując się do wysłuchania kazania podczas niedzielnej sumy. Ksiądz proboszcz wdrapywał się na ambonę z wyjątkowo poważną miną, co zapowiadało, że w swym wystąpieniu poruszy bardzo istotny temat. I tak się stało. Swoje kazanie rozpoczął tak:

– Bracia i siostry! Wczoraj po południu grzmiało w Poznaniu, błyskawice przecinały niebo, a pioruny zwiastowały gniew Boży. Ludzie to jednak bagatelizowali w oczekiwaniu na święto piłkarskie. Śmiali się, pili napoje wyskokowe, malowali twarze i przebierali się za błaznów. Stracili czujność człowieka wierzącego. My jednak, wasi pasterze z parafii pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego, wiedzieliśmy, że trzeba uklęknąć, paść na kolana i zacząć się modlić.

Takie dictum mocno nas zatrwożyło. Kunia siedząca po mojej prawej stronie podała dłoń, ja zaś drugą ręką chwyciłam się ramienia Władka lat 96, który przycupnął z mojej lewej strony.

– I wreszcie z nieba lunęło – kontynuował ksiądz proboszcz. – Jakby rzewne łzy miały oczyścić polski lud albo zmyć popełnione grzechy. Sami rozsądźcie, jaki to był znak. My tutaj modliliśmy się przez cały trwania ulewy. Gdy w końcu niebo zaczęło się przejaśniać, a asfalt szybko wysuszał się pod wpływem nieśmiało wyglądającego zza chmur słońca, wówczas posłałem wikarego do internetu. Jak wiecie, wikary to młody pasterz, który lubi poszperać w komputerze, wie którym klawiszem zapukać, by mu otworzono. Ja cały czas klęczałem. Wiedziałem, że wikary musi wkrótce znów przybiec przed ołtarz.

Ksiądz proboszcz zrobił stosowną pauzę, popijając wodę czy inny krzepiący płyn z kielicha, a ja poczułam jak napięcie Kuni wzrasta. Ścisnęła mi dłoń tak mocno, że aż zdrętwiała. Nie miałam świadomości, że ja mam podobnie, ale gdy Władek z bólu wrzasnął, wtedy nieco rozluźniłam lewą rękę.

– I spadł na nas GROM! Generał Petelicki nie żyje! W lot zrozumieliśmy z wikarym w czym rzecz. Generał Petelicki, człowiek twardy, nieustępliwy katolik, ojciec najlepszych synów polskiej ziemi, którzy nieraz zabijali niewiernych w imię Pana – on miałby popełnić samobójstwo? On?! – zapiał proboszcz.
– Ojojoj! – rozeszło się po kościele. – Ojojoj! – powtórzyli ci, którzy wysłuchiwali mszy świętej na zewnątrz kościoła.
– To atak na Kościół katolicki! – grzmiał ksiądz proboszcz. – Wszyscy wiemy, że samobójców nie chowa się w poświęconej ziemi! Ci, którzy wymyślili tę perfidną hipotezę chcą nas odsunąć! Chcą nas zmarginalizować! Chcą nas ośmieszyć! Śledztwo to nie jest guzik z pętelką, szczególnie gdy zmarłym jest Petelicki, generał już najjaśniejszej Ojczyzny!

I proboszcz ciągnął dalej swój wywód, a my byłyśmy zatrwożone. Ktoś, jakiś hultaj, a najpewniej grupka łobuzów, którym dynda wszystko, dyndał Lepper, powiewał generał, a chrześcijan pochowali głęboko, dokonali zamachu nie tylko na naszą wiarę, ale i trzeźwy umysł. Dlatego połączyłyśmy się z proboszczem w modlitwie, by śledczych oświeciło.

Mamy nadzieję, że nasze modły o morderstwo zostaną wysłuchane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz