środa, 29 sierpnia 2012

Pieski podatek od posiadania mężczyzny.

Przed ustawieniem się w ogonku, gdzie oczekuję z sąsiadkami na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, stanęłam w mieszkaniu przed lustrem i odetchnęłam z ulgą. Nie byłam damą z łasiczką. Z tą radosną myślą zeszłam do kolejki, która już się ustawiła przed sklepem na dole.

– Nie mam kota, nie szczeka mi nad uchem pies, wybiłam wszystkie pasożyty. Nie muszę płacić lokalnych podatków od posiadania stworzenia – pochwaliłam się.
– Ale gołębie nadal srają ci na balkon? – zainteresowała się Kunia lat 90.
– Myślisz, że mogę zażądać od gminy odszkodowania?
– Mój świętej pamięci mąż mówił do mnie: „myszko” – wspomniała Malwina lat 92. – Sam miał jednak zgryz jak gryzoń. Dobrze przeżuwał jedzenie, więc nie dostał raka jelita grubego. Umarł na zawał serca.
– Utrzymanie nawet świnki morskiej kosztuje – westchnęła Gertruda lat 59 – a co dopiero mówić o starym? Zazdroszczę wam. W tym gronie tylko ja nie jestem wdową.
– Ja jestem panną – żachnęła się Elwira lat 77. – I nie wiem, o czym mówicie. Że niby w każdym mężczyźnie tkwi zwierzę? Spojrzcie na księdza proboszcza. Potulny jest jak owieczka.
– W tym miejscu zgodzę się z tobą – powiedziałam. – Gdy wielebny zdejmie biret, to ma bardzo kręcone włosy.
– Nie bój, kiedy wyłysieje, a oddech będzie mu cuchnął przetrawionym winem mszalnym, to zmienisz zdanie – Kunia postraszyła Elwirę.
– Kunia, masz rację – Gertruda wyraziła się z podziwem – Mój stary nie pije mszalnego, ale cuchnie kubeł śmieci! Dostał zakaz zbliżania się do moich ust – Gertruda rzuciła szybkie spojrzenie w dół – na jakieś pół metra.
– Ksiądz proboszcz jest święty – obruszyła się Elwira – i pokręcenie na głowie go nie opuści nigdy, dlatego nie opieram się kościelnemu, gdy spaceruje podczas mszy świętej po nawach z tacą.
– Pokręcenie? – spytała czujnie Kunia.
– Oj, o włosach mówię!
– Zawsze płacisz podatek od mężczyzny – orzekłam. – A owszem, chodzę na msze święte, ale gdy zbliża się kościelny z tacą, to tylko rozmieniam banknoty na drobne. W sklepie czasem nie wydają reszty, więc to dla mnie gratka. Najgorzej być damą z łasiczką czy innym gronostajem.
– Znałam Gronostaja – przypomniała sobie Malwina. – Miał na imię Roman. Dobry chłopak, ale ukradł mi srebrną zastawę kuchenną.

Kobiety mają naprawdę źle. Zaczyna się to już od zmiany nazwiska rodowego. Kiedy znika rodowa zastawa stołowa, wtedy zazwyczaj jest już po ptakach. No właśnie, muszę coś zrobić z tymi brudzącymi balkon gołębiami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz