sobota, 1 września 2012

Plan na wojnę.

Dziś w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku nie było spokojnie. Co rusz zadzierałyśmy do góry głowy w obawie, że zobaczymy na poznańskim niebie bombowce. Mamy taki odruch każdego kolejnego 1 września.

– W 1939 roku byłyśmy tak bardzo pewne siły naszego lotnictwa – rozpoczęła Malwina lat 92 – że w razie napaści miałyśmy nadzieję na szybki kontratak i nalot na Berlin. Niestety, to były mrzonki.
– Zabrakło Żwirka i Muchomorka – palnęła Kunia lat 90.
– Chyba Żwirki i Wigury? – obruszyłam się.
– Dziś też nie mamy pilotów, za dużo ich ostatnio zginęło – zauważyła Elwira lat 77.
– Marynarka wojenna też odpada, zresztą nie wszyscy najeźdzcy muszą mieć dostęp do morza. – zauważyłam. – Gdyby zaatakowały nas sprzymierzone siły Słowacji i Rumunii, to na co by nam były potrzebne atomowe łodzie podwodne?
– Dywersja – wymamrotała zamyślona Kunia. – Powinniśmy w każdej stolicy ościennych państw stworzyć tajną grupę dywersyjną.
– To dobry pomysł – orzekła Elwira. – Dzwonimy do sztabu głównego?
– Mogą być inwigilowani przez obce służby wywiadowcze – przypuściła Malwina. – Pamiętacie pułkownika Kuklinowskiego?
– Kuklińskiego – poprawiłam Malwinę.
– Myślałam o potopie szwedzkim...
– Sztab sztabką, a złoto to reprezentujemy my. Odpuszczamy sztab główny, ofiarując ojczyźnie nasze złote serca, umysły i przedwojenny honor – zarządziła Kunia.
– Amen – przytaknęła Elwira.
– W poniedziałek wyrabiam wizę do Mińska – obiecała Malwina. – Zorganizuję terrorystyczną komórkę pod bokiem kołchozowego prezydenta.
– Ja szprecham, to pojadę do Berlina – zadeklarowałam. – Kunia, obstawisz Moskwę?
– W przypadku napaści zorganizujemy agresorowi w jego stolicy niezły bigos – obiecała Kunia. – Wszystkie mamy niezłe zapalniki, a ponadto jesteśmy wybuchowe. Elwira, ty pojedziesz najdalej. Słyszałam, że masz dojścia w Watykanie.
– Niby mam wysadzić ojca świętego z jego złotego fotela? Nigdy! – oburzyła się Elwira.
– Zależy kogo pobłogosławi w czasie wojny – wyjaśniłam. – Przyjaciel naszego wroga jest naszym wrogiem, bo zawiódł naszą przyjaźń. I nie burz się, Elwiro, bo masz najłatwiej. Pod habitem nawet kałasznikowa przemycisz.
– To musi być plan na najbliższe ćwierćwiecze. Musicie kaperować silnych i muskularnych młodzieńców – zarządziła Kunia.

Ustalałyśmy plan na wojnę, cały czas obserwując poznańskie niebo. Bombowce nie nadleciały, za to nasz plan wydał nam się bombowy. Werbunek przystojnych sąsiadów o mężnych sercach bardzo nam się spodobał. Nawet Elwira nie pyskowała, bo perspektywa pobytu w Watykanie bardzo ją kręciła.

2 komentarze:

  1. pani adelo, dziękuję za przypomnienie tej ważnej rocznicy! dla uspokojenia: na poznańskiej wildzie jest kilka włazów oznaczonych literami LSR (luftschutzraum), więc w razie zaplątanego na niebie flocka proszę niezwłocznie tam się kierować!
    p.s. ojciec święty to obecnie niemiec. ale czujni być musimy. zwłaszcza podczas dostawy świeżego pieczywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myśli Pani, żeby być czujnym wobec bawarskich wypieków?

    OdpowiedzUsuń