sobota, 8 września 2012

Na rusztowaniu.

Kamienica, w której mieści się na dole nasz ulubiony sklep spożywczy, ma być odświeżona. Podobno nie tylko ją odmalują, ale wymienią rynny, parapety, na dachu przykleją nowe warstwy papy. Osobiście lubię takie przedsięwzięcia – w końcu też się odświeżam: nakładam nowe warstwy pudru, wklepuję krem na noc czy maluję usta pomadką. Kamienica też wymaga odrobiny zachodu.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że rozłożono rusztowanie, które zajęło nasze miejsce na chodniku, gdzie codziennie stoimy w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Nie miałyśmy wyjścia – musiałyśmy utworzyć kolejkę w pionie.

– Elwira, ty ustaw się najbliżej Boga – złośliwie zaproponowała Kunia lat 90. – Tylko nie zaglądaj w komin!
– Bez kasku? – zdziwiła się Malwina lat 92. – A przepisy BHP?
– Czekanie na furgon z chlebem to nie nasza praca, by dbać o higienę – stwierdziła Gertruda lat 59, wyciągając z kąta oka śpiocha. – Jeśli odpuścimy higienę, to bezpiczeństwo też możemy zbagatelizować. Zresztą każde zakupy obarczone są pewną dozą ryzyka.
– Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie śpiewa żywot wszelki, bądź pochwalon Boże wielki – zagrzmiała Elwira z wysokości drugiego piętra.
– A jak już będziesz w bocianim gnieździe, to porozglądaj się za chlebem naszym powszednim – Kunia poprosiła Elwirę.
– Malwina – zwróciłam się do Malwiny – czy mogłabyś zostać na dole i za pomocą kołowrotka oraz wiadra dostarczyć dziewczynom świeże gazety?
– Elwira, chcesz Gościa Niedzielnego? – krzyknęła Malwina.
– A człowiek, który bez miary obsypany Twymi dary, coś go stworzył i ocalił, a czemuż by Cię nie chwalił? – zaśpiewała Elwira z podestu przy trzecim piętrze.
– Ksawery lat 66 śpi w poprzek łóżka – poinformowała Kunia, wpatrując się w okno na pierwszym piętrze.
– Lwinko, a dostarcz mi najnowszy numer „Militariów” - poprosiłam Malwinę.
– Ledwie oczy przetrzeć zdołam wnet do mego Pana wołam, do mego Boga na niebie i szukam go koło siebie – Elwira zaśpiewała z wysokości dachu. – O kurka, muszę schodzić. Jedzie dostawczak z piekarni!
– A ostatnia zwrotka? – spytała Kunia.
– Wielu snem śmierci upadli, co się wczoraj spać pokładli, my się jeszcze obudziły, byśmy Cię, Boże chwaliły – dokończyła Elwira.

I rzeczywiście, byłyśmy bardziej rozbudzone, niż w dniach, kiedy nie musiałyśmy wspinać się po rusztowaniu. Apetyt na świeży chleb też był większy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz