niedziela, 9 września 2012

To nie ta Deppa.

Siedziałyśmy w jednej z pierwszych ławek w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie. Przed rozpoczęciem sumy oczekiwałyśmy na pierwsze takty piosenki religijnej granej przez naszego organistę, gdy rozległ się niespieszny stukot obcasów męskich pantofli. Zaintrygowane skierowałyśmy w tym kierunku wzrok i nieomal oniemiałyśmy z zachwytu. To był sprowadzony do parafii nowy diakon. Piękny jak wota, które były powieszone nieopodal ołtarza. Piękny jak wyraz oczu Matki Boskiej na świętym obrazie. Piękny jak rój ludzkich ciał wijących się z krzykiem przed wrotami piekła (to było akurat na innej ikonie).

– Co za Deppa... – jęknęła z zachwytu Kunia lat 90.
– Czy to na pewno Deppa? – zastanawiała się Elwira lat 77.
– Słuszną linię mają nasze seminaria – wyraziłam opinię.
– Wygląda jak kapłan z Karaibów – zauważyła Malwina lat 92. – Trochę pirat, trochę święty. Anielska mieszanka bombowa!
– Musimy szeptać ciszej, bo jeszcze nas usłyszy i będzie skandal – przestrzegła Elwira, której zależało na nie niszczeniu dobrych kontaktów z księdzem proboszczem.

Tymczasem diakon spacerował główną nawą, zbliżając się powoli do ołtarza. Biło od niego takie światło, że jeszcze nie widziałyśmy wyraźnie rysów twarzy.
– To na pewno Deppa – upierała się Kunia, szpecząc gorączkowo. – Johnny, który teraz walker.
– Upijam się jego tygrysim krokiem – wyznała Malwina. – Pręży się jak kot, który chce mi skoczyć do gardła.
– Słuszną linię mają nasze seminaria – powtórzyłam.
Diakon zaczął zbliżać się do zajmowanej przez nas ławki aż w końcu zobaczyłyśmy wyraźnie jego twarz.
– To nie ta Deppa, ale nadal... – zastanowiła się Kunia.
– Rafa Nadal? Ten tenisista? – weszłam w słowo.
– Ale nadal boski – dokończyła Kunia.
– Będę z nim zmawiać – obiecała Elwira.
– Z nim się zmawiać? – dociekała Malwina.
– Modlitwy będę zmawiać.

W tym momencie organista podał pierwsze takty „Bogurodzicy”. Dlaczego „Bogurodzicy” – tego nikt nie mógł odgadnąć. Na pięknej twarzy diakona też pojawiło się zdziwienie. Natomiast głos, który wydobył z siebie był piskliwy i zarazem skrzeczący. Czar prysł. Szkoda, że to nie była ta Deppa, którą wszystkie kochamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz