wtorek, 9 października 2012

Dzióbek Ziuziu.

Mam lat 73+, dlatego ciężko było mi się przyznać do tego, że czasem wieczorami rozbijam się po knajpach. Zwykle relacjonuję poranne dostawy do sklepu na dole świeżego pieczywa z nocnego wypieku, ale życie przecież na tym się nie kończy. Starsze panie żyją również wieczorami. Oczywiście pomijam te koleżanki, które lubią sobie uciąć poobiednią drzemkę, a potem narzekać na nieprzespane noce.

Właściwie moje popołudniowe hobby rozumie jedynie Władek lat 96, czyli podwójny AK-owiec, znaczy były żołnierz Armii Krajowej oraz Anonimowy Kobieciarz, którego poddaję terapii. Staram się go jednak nie zabierać na knajpiane eskapady, bo to filut, który rozrabia, spoglądając lubieżnie kobietom w dekolty oraz wkładając dłonie pod poły spódnicy czy innej garsonki. To hultaj na 4 lata przed stówą, którego nadal lepiej trzymać z daleka od stada owieczek.

Najbardziej lubię spędzać wieczory w towarzystwie wina oraz obywateli z Angoli. Ziuziu jednak pochodziła z wyspy świętego Tomasza. Nie przeszkadzało jej to, by śmiać się całym ciałem, a nic tak oka nie cieszy jak spontaniczność i naturalne ruchy ciała spod równika.
– Ziuziu, co ty robisz z ustami? – spytałam w pewnej chwili.
– Wydymam je – wyjaśniła Ziuziu.
– Do pocałunku? – dociekałam.

Ziuziu zaśmiała się stopami, udami, brzuszkiem i twarzą. Ja jednak zwróciłam uwagę w tym momencie na Erwina lat bardzo mało. Erwin miał subtelną twarz, urocze piegi, odsłoniętą szyję, a spod dekoltu koszulki wystawały ramiączka biustonosza. Zdziwiło mnie to.
– Erwin, czy ty nosisz stanik? – palnęłam bezpośrednio. Wino likwiduje hamulce narzucone przez tradycję, wychowanie i savoir-vivre.
– Tylko w dzień – odpowiedział Erwin.
– Ale przecież jest już ciemno – zauważyłam.
– Nie lubię słowa „Murzyn” – odezwała się Ziuziu.
– Zgadzam się – potaknęłam. – Murzyni niosą więcej rozczarowań. Prącie białego mężczyzny w zwisie jest o wiele mniejsze od przyrodzenia Afrykańczyka. Ale w stanie podniecenia ich narzędzia stają się porównywalne.
– Co chcesz przez to powiedzieć, ciociu? – spytał Erwin.
– Powinieneś rozstać się ze stanikiem. Przynajmniej na jakiś czas – pouczyłam Erwina.
– Jeżeli ktoś będzie używał w moim towarzystwie określenia „Murzyn” na człowieka z Afryki, temu dam w dzióbek – obiecała Ziuziu.

Tymczasem wino krążyło ku uciesze żył. Śmiały się przydatki Ziuziu, radowały piersi Erwina, uśmiechały potylice pozostałych kompanów biesiady. Zdzisia fundowała kolejne karafki, a nerki z wdzięcznością filtrowały przyjmowaną rozkosz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz