niedziela, 7 października 2012

Różnica w sumie.

Klęczałyśmy w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie, gdzie akurat rozpoczęła się niedzielna suma.

– Dosypałaś? – szepnęłam.
– Pan Bóg mnie pokarze – westchnęła Elwira lat 77.

Kunia lat 90 z Malwiną lat 92 tkwiły w kościelnej ławce tuż koło naszych boków i pilnie nadstawiały uszu. Po słowach Elwiry pokazały kciuki uniesione do góry.

– Wystartowałaś stoper? – zapytałam Kunię.
Ona w odpowiedzi tylko kiwnęła głową, zaś Malwina przesunęła modlitewnik na bok, kładąc na jego miejsce plik rozrysowanych na kartkach tabel.
– Odkąd prowadzimy badania, najdłuższa suma trwała 104 minuty. Najkrótsza była niewiele krótsza od najdłuższej, bo trwała 87 minut.

Malwina w sposób bardzo skrupulatny prowadziła analizy dotyczące długości trwania niedzielnych mszy świętych.

– Proboszczowi nigdy bym nie dosypała. Macie szczęście, że dziś sumę odprawia wikary – powiedziała Elwira.
– Trzeba było dosypać też coś do kadzideł – Kunia wpadła na pomysł poniewczasie. – Żeby kopciło się szybciej.
– Myślicie, że będzie dziś rekord? – dopytywała się Malwina.
– Elwira, przed mszą wikary na pewno łyknął prosto z butelki?
– Zawsze tak robi – odpowiedziała obyta w parafialnych obyczajach Elwira. – Gdybyśmy liczyły, że wypije tylko na mszy, to nie byłoby rekordu. Oby tylko wikary się nie zesrał!
– Środek przeczyszczający nie działa aż tak szybko – zgodziłam się.
– Nie macie wrażenia, że wikary dziwnie się kręci? – zauważyła Kunia. – I modlitwy klepie jakby szybciej.
– To dobrze. Musi przyspieszyć, bo jesteśmy prawie w jednej trzeciej mszy, a minęło już 25 minut – poinformowała Malwina.
– Organista! – przypomniało mi się. – Zapomniałyśmy o organiście!
– Że co?
– Jeśli będzie grał wszystkie zwrotki Barki, to wikary rzeczywiście zabrudzi ornat, a my nie wyśrubujemy rekordu na najkrótszą sumę.
– Elwira, zostało coś we flaszce? – zareagowała błyskawicznie Kunia.
– Jak wejdziesz do zakrystii, to powinna stać butelka na kredensie. To tanie białe wino marki Diablo.

Kunia zerwała się z klęczek i wybiegła do zakrystii. Potem jej cień zobaczyłyśmy tuż przy schodach prowadzących na górę do kościelnych organów. Już po 8 minutach msza nabrała tempa i rumieńców. Malwina z ukontentowaniem sprawdzała międzyczasy, a wikary trwał w swej czystości. Różnica w sumie najdłuższej i najkrótszej stawała się coraz wyraźniejsza.

I padł rekord! Bogu niech będą dzięki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz