niedziela, 4 listopada 2012

Anioł bezpański.

Inicjatywa wyszła od Kuni lat 90. Stałyśmy przed kościołem pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie, oczekując na znajome, które powoli zdążały na cotygodniową sumę, gdy w mojej przyjaciółce odezwał się nieposkromiony duch buntu i braku pokory.

– Anioł Pański z tym wszystkim! Zróbmy coś na odwrót!
– Na odwrót? – zdziwiła się Malwina lat 92. – Masz na myśli jakiegoś anielskiego pana? Pobaraszkowałabym... A nie można pójść na chłopa po mszy? Nakarmić ducha, a dopiero potem ciało?
– Jesteś bardzo żarłoczna! – wytknęłam Malwinie. – Żadnej w tobie kontestacji, tylko skrajny konsumpcjonizm!
– Znam tylko jednego pana anielskiego – odezwała się Elwira lat 77. – To nasz ksiądz proboszcz. Człowiek o wielkiej duszy i pobożnych skrzydłach upierzonego anioła. On nigdy nie podrzuci kukułczego jaja.
– Walery lat 81 namówił mnie do pocztu świętych – wyjawiła Kunia. – Zdecydowałam się na ten krok miesiąc temu, dlatego nic nie zauważyłyście. Mam wszystko pod garsonką. Pokażę wam święte witraże, jakich nigdy nie widziałyście.
– Kim jest Walery? – spytała Gertruda lat 59, która nie interesowała się emerytami. Rencistów też omijała z daleka. Dla niej mężczyzna, który nie korzystał z wczasów pod gruszą był nikim.
– Anioł bezpański – odpowiedziała Kunia. – Jest z nim jeden kłopot. Gości przyjmuje tylko w niedzielne południe. To jedyny wspólny mianownik Walerego z Aniołem Pańskim.
– Nie zawiodę księdza proboszcza – zarzekła się Elwira. – Nie opuszczę sumy dla jakiegoś pogiętego anioła bezpańskiego!

Z żalem przyjęłyśmy decyzję koleżanki. Jednak zbyt frapowała nas tajemnica Kuni, którą chciała obnażyć. Zresztą anioła bezpańskiego też byłyśmy ciekawe. Tłumy wiernych szły na najważniejszą mszę w tygodniu, a my pod prąd ludzkiej ciżby szłyśmy w kierunku ulicy Fabrycznej. Do mieszkania Walerego dotarłyśmy na kilka minut przed południem. Kunia wyjęła najnowszego iPhona i włączyła stoper. Gdy wybiła dwunasta, zapukała do drzwi.

Po krótkiej chwili otworzyły się drzwi i stanął w nich niewysoki wypierdek z Wildy. Walery lat 81. Rzuciło mi się w oczy, że anioł bezpański ma kolczyk w uchu.

– Cześć, Walery – przywitała się Kunia, a my kiwnęłyśmy głowami, dodatkowo przyoblekając twarz w życzliwy uśmiech. – Chciałam uświęcić dzień Pański, aniele bezpański, pokazem naszych świętych witraży.
– Zrzucaj łachy, diablico – zarządził Walery.

Anioł bezpański szybko obnażył tors, pożądliwie łypiąc na nas prawym okiem. Co dziwne, w lewym oku miał niewinność. Natomiast Kunia dłużej zajmowała się swoją garsonką. W końcu jednak i jej się udało odtekstylnić. Kunia usiadła Waleremu na kolana, a ja iPhonem Kuni uwieczniłam świętą parę. Błysnął flesz, choć Malwina mówiła potem, że był to diabelski ogarek.

2 komentarze:

  1. Ornamenty zaiste imponujące... A malowane były kiedy skóra jeszcze była gładka i napięta, czy już nieco pofałdowana? Bo ten od graffiti to miał chyba niezłą robotę, kurczę...

    OdpowiedzUsuń