środa, 13 lutego 2013

Rozchorowałam się.

Jakieś diabelstwo przyczepiło się do mnie i każe mi churchlać, kasłać oraz pluć ciekłą treścią z płuc. Oczywiście najchętniej bym to wydmuchiwała, ale świństwo pcha się wszędzie i dostaje również do gardła. Przecież nie wpuszczę okropnej mazi do przewodu pokarmowego, bo załatwiłaby mnie grypa żołądkowa. Na samą myśl dostaję bólu głowy. Natomiast kołowrotek chorobowych myśli doprowadza do nudności. Za ten stan winię różnej maści telewizje, które nie zapowiadają wiosennych frontów atmosferycznych, tylko powrót zimy, arktycznych wiatrów i mrozu, co trzaska prosto w chore gardło. I za co ja płacę abonament i kablówkę?

Zatem pluję. Robię to już machinalnie, automatycznie, znaczy niezauważalnie dla samej siebie, lecz – niestety – nie dla innych. Pech chciał, że przechodziłam przez Plac Wolności w Poznaniu, bo miałam w planie zajrzeć do Biblioteki Raczyńskich, gdy niespodziewanie zaczepiła mnie reporterka lokalnej telewizji.

- Dzień dobry – przywitała się uśmiechnięta dziewczyna z mikrofonem w ręku. Obok niej stał drągal, którego facjatę zasłaniało oko obiektywu kamery filmowej.
- Hej – odchrząknęłam, z buzi wystrzeliwując w bok smarka, który jeszcze przed chwilą usiłował sprytnie przedostać się do jamy brzusznej.
- Robimy sondę o chuliganach. Jak ich rozpoznać?
- Zachowują się nonszalancko – odpowiedziałam, wypluwając nową porcję kataru na płytę chodnikową.
- W jakim są wieku?
- To smarki. Wie pani, smarkacze, co mają wszystko w nosie.
- Czy z chuligana się wyrasta?

Zanim odpowiedziałam musiałam przez chwilę pochurchlać.

- Nie wierzę w polską resocjalizację – zawyrokowałam. – Chuliganem zostaje się dożywotnio.
- Czyli można spotkać również chuliganów w podeszłym wieku? – zdziwiła się dziennikarka.
- Oczywiście! Nasze społeczeństwo się starzeje – przycisnęłam palec do jednej strony nosa, z całych sił dmuchając w drugą dziurkę. Smark ze świstem przeleciał obok kamerzysty.
- Przecież chuligani nie mają dostępu do eliksiru młodości.
- No tak, no tak...
- Stetryczały chuligan jest nawet bardziej pociągający – zauważyłam. – Nie wierzy w siłę swoich mięśni, lecz w egzystencjalny podmuch, który jest w stanie przewartościować wszystko.
- Dziękuję bardzo – odpowiedziała z niepewną miną reporterka.

Powłóczyłam osłabionymi nogami, zaznaczając ścieżkę do domu śliskimi plamami. Potem usiadłam przed telewizorem.
Jeśli nie zobaczę siebie w sondzie, to ja im pokażę! Poznają mój protest na własnej skórze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz