poniedziałek, 12 sierpnia 2013

SIERPIEŃ W PIKA PIKA: "Bój się Boga".

– Triskel.
– Bój się Boga! – podniosłam głos.
Triskel – powtórzył Fernando.
– Sam se triskel! – zareagowałam niegrzecznie.

Nie dość, że odwiedziłam Pika Pika w poniedziałek – najgorszy, jeśli idzie o utarg, dzień w tygodniu i swoją obecnością wspieram urocze tapas-miejsce przy ulicy Zamkowej w Poznaniu – to młody człowiek bezczelnie namawiał mnie na tryskanie. I kto z nas dwojga niby miałby tryskać?

– Na rynku jeżyckim kupiłem dziś triskawki – pochwalił się Fernando.
– Truskawki? W sierpniu? – zaczęłam dostrzegać w postawie Hiszpana pierwsze kiełki szaleństwa. A może pierwsze szypułki truskawek? Znaczy triskawek?
– Jesienna odmiana – wyjaśnił mój rozmówca. – Dodam je prywatnie od siebie, jeśli ciocia zamówi Triskel.
– Kojarzysz fontannę przed Teatrem Wielkim?
– Tak.
– Ona to dopiero tryska!
– No to co?

Tym pytaniem Fernando zbił mnie z tropu.
– Czyżbyś chciał ją przebić? – spytałam ostrożnie.
– Jak można przebić wodę? Mam walczyć z fontanną jak don Kichot z wiatrakami? Chyba ciocia za dużo czytała...
– Zna ciocia szczep Albarino? – Fernando zmienił temat, chcąc wziąć na lewe tory.
– Nie. Słyszałam tylko o Apaczach i Siuksach.
– Najpierw Cervantes, teraz Karol May – prychnął Fernando. – Ja mówię o szczepie winogron!
– Znaczy Triskel... – zaczęłam powoli domyślać się.
– Tak – twardo odrzekł Fernando, a potem pognał do lokalu.

Po chwili wrócił z butelką wina marki Triskel. Spróbowałam. Stwierdziłam, że to wino potrafi orzeźwić i rozradować w poniedziałek. Tym bardziej, że czekał mnie jeszcze nieoczekiwany bonus.
– Dobra, podaj mi te jesienne triskawki.

Triskawki były tak dobre, że zjadłam je razem z szypułkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz