wtorek, 20 sierpnia 2013

SIERPIEŃ W PIKA PIKA: "Gem, set, mecz!"

– Janowicz wygra US Open – szepnęłam.

Miałam zamknięte oczy i myślałam na przyszłością. Trochę przeszkadzał mi gwar dochodzący ze Starego Rynku, bo siedziałam przy stoliku należącym do Pika Pika, który wystawiali na ulicy Zamkowej, ale skupieniu sprzyjał smak zamówionego chorizo. Zajadałam się długo, myśląc o młodym, przystojnym tenisiście, aż w końcu poczułam, że muszę to popić winem.

– Potrzebuję jakiejś rakiety – zwróciłam się do Salvy. Mój ulubieniec Salvatore miał dziś dyżur, więc spodziewałam się, że najtrafniej dobierze odpowiedni trunek do mojego nastroju.
– Ciocia chce chodzić po głębokim śniegu?

Otworzyłam oczy i spojrzałam uważnie na barmana. Byłam zdziwiona wiedzą Katalończyka, który śnieg w swoich ojczystych stronach widział bardzo rzadko i o śnieżnych rakietach większego pojęcia mieć nie powinien.

– Nalej mi wina, po którym poczułabym się kosmicznie – poprosiłam.
– Mamy takie w menu – zapewnił Salva.
– Chcę się poczuć jakbym grała w mikście z najlepszym tenisistą świata.
– Nadal...
– Jaki Nadal? Przyszłość należy do Polaka!
– Nadal ciocia myśli o Janowiczu?
– Ha – jęknęłam, po czym znów przymknęłam powieki.

Usłyszałam, że Salvatore szybko oddala się. Przeczuwałam, że zaraz wróci z odpowiednim winem.
Maset! – obwieścił dumnie po powrocie.
– Ma-set?! – zapiałam urażona. – Wypiję tylko Ma-mecz! Słyszysz?
Salvatore zrobił wykrzywił w żałosnym grymasie twarz, a nikt nie potrafi zrobić takiej smutnej miny jak on.
– No dobrze – powiedziałam ugodowo. – Spróbuję.
To była dobra decyzja. Wino zasługiwało na Wielkiego Szlema.
– Nadal się ciocia na mnie gniewa? – dopytywał się Salva.
– Zapomnij o Nadalu! – wrzasnęłam. – Liczy się tylko Janowicz!

Salva czmychnął na zaplecze. Byłam jednak pewna, że mimo strachu, który wzbudziłam, to Janowicz zyskał nowego kibica. Maset w tym pomoże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz