środa, 25 grudnia 2013

Mrożąca krew w żyłach historia.

Środa jak to środa: jest po wtorku, ale przed czwartkiem – i nie jest to powalający początek historii. Ale coś tu jest z pomysłu Hitchcocka, który niczym sejsmolog zawsze szukał trzęsienia ziemi. Trochę też pomagają święta, które niby są, przeminą i długo przyjdzie czekać na kolejne, a wtorek wróci już niedługo, lecz stwarzają odpowiedni kontekst wobec którego nie można przejść obojętnie. A może można?
Nie wiem.

Z samego rana wpadła do mnie Gertruda lat 77.
– Adela, wikary biega nago przed kościołem! – wysapała z przerażeniem.
Ludzie często u mnie sapią, bo mieszkam na najwyższym piętrze wildeckiej kamienicy i trzeba mieć wielką kondycję, by przywitać mnie uśmiechem i wyrównanym oddechem.
– Całkowicie goły?
– No nie, ma koloratkę.
– Wikary zawsze był służbisty – oceniłam duchownego.
– Skarżył się wczoraj proboszczowi na bezsenność i ten dał mu przed snem Zolpidem, który przez głowę naszej parafii był dotąd używany jedynie rekreacyjnie.
– Co?
– Ambien, środek nasenny.
– No to wikary powinien chyba jeszcze spać?
– Właśnie, że nie! O 10 miał odprawiać mszę. Przynajmniej tak stało w rozpisce. Tymczasem wikarego nie dało się rozbudzić.
– Jak to? – zdziwiłam się. – Przecież sama mówiłaś, że lata z gołym dupskiem w parku przed kościołem.
– On lunatykuje.
Zasępiłam się. Somnambulik do wszystkiego jest zdolny. Mógł rozdeptać uśpione zimą kwiaty, rozwalić gazony, powyrywać krzaki. A park przed kościołem pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego był rekultywowany i cała poznańska Wilda była z niego dumna.
– Nic nie da się zrobić z nieświadomym swych czynów chuliganem – stwierdziłam. – W takim przypadku należy zerwać mu z szyi koloratkę, by nikt wandalizmu nie kojarzył z polskim duchowieństwem.
– Właśnie z tym przychodzę do ciebie. Adela, tylko ty temu podołasz!
– Ja?!
– No bo on nie na tej szyi ma koloratkę...

Ta informacja mnie zmroziła. Potem jednak wykonałam misję powierzoną mi przez wierny wildecki lud. Przyznam się, że nawet rozgrzałam się, biegając za ruchliwymi pośladkami wikarego. Gdy w końcu zerwałam koloratkę z szyjki sługi Bożego, to kapłan ocknął się, wyrywając się z objęć Morfeusza.
Po prostu stał się CUD!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz