środa, 12 lutego 2014

Elwira nie cierpiąca zwłoki.

- Kiedy poznałam swego ukochanego był jeszcze szczypiorkiem – rozpoczęła swoją opowieść Elwira lat 77.

Od dawna w kolejce przed sklepem na dole, gdzie oczekiwałyśmy na codzienną dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, namawiałyśmy Wirkę, by otworzyła się również przed nami, a nie tylko przed ołtarzem lub spowiednikiem w konfesjonale. Elwira nigdy nie doświadczyła dobrych skutków grupowej terapii, więc do dziś była skwaszona. Jedynej pociechy szukała u Boga oraz w zakrystii kościoła parafialnego. Niestety, tam najczęściej natykała się na kwaskowate wino mszalne. Ów kwas starałyśmy się zneutralizować naszymi zasadami i dziś zaczęło coś w Elwirze bulgotać.

- On był dymką, ja nowalijką. On mówił o dymaniu, ja nie byłam Walijką, więc żadne walenie nie wchodziło w rachubę. On wprawdzie coś nawiązywał do rachuby, lecz ja to ucinałam. W stosunku do swego ciała nie dopuszczałam do kreatywnej księgowości. O prokreacyjnej buchalterii też wówczas jeszcze nie myślałam.
- A wiesz, że ja spotykałam samych Walijczyków? – skonstatowała Kunia lat 90. – Marzyłam o Oksfordczyku. Niestety, 80 lat temu na poznańskiej Wildzie żyli tylko Walijczycy.
- I powstańcy wielkopolscy – dodałam.
- Oni byli dla mnie za starzy. Szukałam rówieśników – wyjaśniła Kunia.
- Ja też, ale jak jest się nowalijką – ciągnęła Elwira – to ma się fiu bździu w głowie. Dopiero jak mi się oczy odmaśliły, to spostrzegłam, że on jest o półtora pokolenia starszy. Zrozumiałam, że to nie szczypiorek. To był kalafior!
- Jasny gwint! – zaklęła Gertruda lat 59.
- Chyba nie było tak źle – powątpiewałam. – Kalafior ma przecież mnóstwo witamin. Zawiera też sód, potas, magnez, wapń, mangan żelazo, miedź, cynk, fosfor, fluor, jod, chlor...
- Dość! – przerwała mi Kunia. – Kalafior to mutant. Przerośnięty brokuł lub zboczona kapusta głowiasta!
- To drugie – wyjaśniła Elwira. – Powiedziałam mu to, to się ugotował. Taki był wściekły. A wiecie, jak pachnie gotowany kalafior?
- Fuj! – Malwina zatkała nos.
- Z niego były prawdziwe zwłoki. Przez to zauroczenie straciłam najlepsze swoje lata. Uważam, że w miłość należy iść bez zwłoki , dlatego tak kocham Jezusa.
- No tak, on jedyny zmartwychwstał... – zauważyłam.

W tym momencie doszłyśmy do korzenia dewocji Elwiry. Dobrze rozpocząć grupową terapię od postawienia właściwej diagnozy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz