niedziela, 22 czerwca 2014

Purtyzana.

Witek lat 49 z parteru jest znanym w dzielnicy sutenerem. Toleruję go, choć to bydlę i kanalia w jednym. Mimo jego nędznej profesji dba o żonę i córki, nie śląc do nich klientów brudnych i śmierdzących ciałem, za to nie groszem. Ostatnio rozszerzył swoją działalność, rozbudowując swoją biznesową inicjatywę z pozycji firmy rodzinnej. Marzy mu się dzielnicowe imperium. By spełnić swoje marzenie zatrudnił ostatnio Marzenę lat 19.

Marzena jak wygląda, każdy widział, kto interesuje się motoryzacją i maskami samochodów marki BMW. W każdym razie, Witek jeszcze do niedawna twierdził, że nowa adeptka najstarszej na świecie profesji do zawodu jest przygotowana na blachę. Ona też w to wierzyła. Jednak gdy rozpoczęła pracę niespodziewanie wyszło szydło z worka.

Witek skierował ją do mnie, twierdząc że jestem w dzielny jedyną mądrą kobietą, która poradzi sobie z każdym problemem. Przyznam, że ta opinia mnie połechtała, więc postanowiłam podnieść rzuconą rękawicę.
- Co ci dolega, piegusku? – spytałam spłoszone dziewczę.
Marzena wszędzie miała piegi, nawet w staniku – stąd moje zawołanie było uzasadnione.
- Trochę się wstydzę, ciociu Adelo.
- Jesteśmy same, moje dziecko. Mów.
- Kiedy klient mnie wybiera wszystko jest dobrze: uśmiecham się, mrugam oczkiem i podnoszę wyżej kieckę, by dostrzegł rąbek moich stringów. Wychodzimy z salonu i idziemy do mojego pokoiku. Cały czas jest okay. Są klienci, którzy już w drodze próbują mnie obłapywać, a ja im na to pozwalam. Wygląda, że będzie fest. On kładzie się na wyrku, ja się rozbieram, ale nie ściągam szpilek. Wydaje się, że wszytsko idzie cacy. Ale potem... Och, ciociu Adelo!
Marzena rozpłakała się. Chwilę odczekałam, by wzruszenie jej przeszło, po czym przyparłam ją do muru.
- Do brzegu!
- Że co?
- Dobijaj do portu!
- Hę?
- No mówże!
- Kładę się obok klienta i wtedy zaczynam prykać.
- Co robisz? - spytałam z niedowierzaniem, chcąc się upewnić.
- Purtam! Puszczam bąki! Po prostu pierdzę! Och, ciociu!
Mała znów się rozbeczała.
- Cichaczem?
- Nie! Właśnie, że nie! Klienci żądają zwrotu pieniędzy!

Zatroskałam się. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo nerwowa jest praca prostytutki. Potem zaparzyłam ziółka. Przy konsumpcji wyciągu z korzenia kozłka lekarskiego rozpoczęłyśmy terapię. Znów wcieliłam się w rolę endoskopu, podróżując po meandrach organizmu Marzeny...
Szukam okazji i ją mam.

2 komentarze:

  1. Zawsze mnie solidnie nakarmisz dobrym humorem Adelo,
    a dzisiaj... prawie się wzruszyłam do łez.
    Ciekawa jestem jak zadziała Twoja terapia.

    Serdeczności Ci z serca posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płacz, Dziecko, bo tak naturalnie wydalasz sól z organizmu. :)

      Usuń