poniedziałek, 7 lipca 2014

U Żela.

Dziś zrozumiałam, że jestem zazdrośnicą. Zobaczyłam w programie informacyjnym w telewizji publicznej pana Jarosława Kaczyńskiego, który udał się na zakupy i tak samo zachciało mi się pójść się do nieznanego mi sklepu. Więcej, podobnie jak były premier, nie wzięłam ze sobą karty kredytowej, chcąc zapłacić żywą gotówką. Zrobiłam to trochę przeciw sobie, bo pieniądze są brudne, a my je przekazujemy dłońmi, na których żyją kolonie drobnoustrojów. Dlatego na co dzień wolę moją osobistą kartę płatniczą oraz z konsekwnecją nie podaję rąk politykom. Z tymże jak już napisałam, jestem zazdrośnicą, więc dziś miałam w portmonetce brzęczącą i szelszczącą mamonę.

Minęłam dwa sklepy na dole i wybrałam ścieżkę, która omijała znane dyskonty. Chciałam trafić do sklepu typowo polskiego. I tak znalazłam się poza moim fyrtlem, znaczy na rogu ulicy Madalińskiego oraz Fabrycznej w Poznaniu. Kilka metrów od skrzyżowania przekroczyłam szeroko otwarte podwoje sklepu spożywczego.
- Rabat? – zaczepiłam ekspedientkę. – Lubię tani cukier. Bardzo ładnie się nazywacie – spontanicznie pochwaliłam pracownicę sklepu..
- Nie Rabat, a U Żela! – odpowiedziała.
- Przecież jest tu napisane. Jak u byka stoi! – wskazałam ręką na szyld.
- To sieć sklepów się tak nazywa.
- Aaa – nareszcie zrozumiałam. – A wy jak?
- A my? A "U Żela". Przecież jak u byka stoi! Napisane, a czytać nie potrafi.
- Au? Panią coś boli? – grzecznie spytałam.

Ekspedientka odwróciła się w stronę drzwi prowadzących na zaplecze.
- Panie Zdzisiu! Panie Zdzisiu!
Z zaplecza wyszedł pucułowaty mężczyzna w średnim wieku o zatłuszczonych, grubych palcach i zaczesanej długimi kosmykami łysinie. Żela na tej czuprynie się nie dopatrzyłam.
- Panie Zdzisiu, ta tutaj się chandryczy!
- Czego chce? – Zdzisiu zwrócił się bezpośrednio do mnie.
- Chleb, cukier, włoszczyznę, serek topiony, 6 plastrów szynki, Pyralginę, gumę do żucia oraz żel do postawienia irokeza. Lecz słuchaj, Zdzisiu, chcę zapłacić za to tyle, ile by kosztowało, gdyby premierem był Kaczyński. Daję 24 złote i ani grosza więcej!
- Zgupła!
- I mam prośbę, byś nie stawiał stóp do środka!
- Wynocha, wariatko! – wrzasnął Zdzisiu, a guzik na jego kitlu zwiesił smętnie głowę.

Wzruszyłam lekceważąco ramionami i unosząc się honorem wyszłam ze sklepu. Postanowiłam wrócić do tych swoich na dole. Po drodze przygotowywałam się na protest. Na moment, gdy premier Kaczyński znów obejmie urząd pierwszego ministra i zapyta obywateli, czy w sklepach jest taniej. To ja wtedy odpowiem: A U Żela NIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz