środa, 16 września 2015

P jak Piechociński ALFABET CIOCI ADELI - Poeta bury

– Uważam, że nasz rząd jest prozaiczny – Gertruda lat 77 wydęła wargi z dezaprobatą. – Za grosz w nim finezji. Pomodlę się za ich ostatnie dni.
– Wstrzymaj się – poprosiłam. – Wydaje mi się, że jest wśród składu rządu jeden poeta, a to całkowicie zmienia postać rzeczy.
– Skąd o tym wiesz? – zainteresowała się Kunia lat 90.
– Każdy poeta ma brzydką twarz.

Spojrzałyśmy na siebie badawczo, nie znajdując nikogo o inklinacjach literackich. Wszystkie byłyśmy piękne. Nasz ogonek, czyli kolejka przed sklepem spożywczym, w której oczekiwałyśmy na dostawę z piekarni świeżego pieczywa z nocnego wypieku, należał do najbardziej urodziwych na poznańskiej Wildzie.

– W przyszłym rządzie to może być Antoni Macierewicz – zastanawiała się Malwina lat 92 – ale w tym?
– Wicepremier Piechociński! I w związku z tym chciałabym byśmy oddały mu hołd.
– Jak?
– Jesteśmy zbyt śliczne jak na poetki, ale każdą z nas stać przynajmniej na jeden wers. Utwórzmy z nich wiersz.
Widziałam rysujące się na twarzach niezdecydowanie, które ukróciłam podając pierwszą linijkę wiersza dedykowanego panu premierowi Januszowi.
– Słońce przez lustro weneckie podgląda księżyc w pełni.
– W papilotach prowadzą auta Papuasi niedzielni – ochoczo przyłączyła się Kunia.
– Wpychają kraj na przepaść, wprost w objęcia nędzy – złowróżbnie dodała Lwinka.
– Kto pracuje w Sejmie, potem w rządzie zrzędzi – wydukała Pela lat 83.
– Premier jest w drelichu, ksiądz zaś na kolędzie – wtrąciła obowiązkowy element klerykalny Trudzia.
– Nie stać mnie na leki, Spielberg kręci „Stęki” – poskarżyła się Wacia lat 81.
– W kącie siedzi Piechociński, Janusz dość ponury – zaczęłam kierować naszą łódź poezji do brzegu.
– Twarz ma bardzo brzydką, ten poeta bury – zakończyła Kunia.
– Bury jak ten Bury? – zaciekawiła się Dziunia lat 60, która nie wzięła udziału w zabawie.
Wzruszyłyśmy ramionami. Bury ten czy tamten – żadna różnica. Ważniejsze było przepisać wiersz na kartkę. Powtórzyłyśmy swoje kwestie, a Lwinka kaligrafowała lekko drżącą ręką.
Wiersz wyszedł wspaniale. Zatytułowałyśmy go „Dla Janusza”

Dla Janusza

Słońce przez lustro weneckie podgląda księżyc w pełni
W papilotach prowadzą auta Papuasi niedzielni
Wpychają kraj na przepaść, wprost w objęcia nędzy
Kto pracuje w Sejmie, potem w rządzie zrzędzi
Premier jest w drelichu, ksiądz zaś na kolędzie
Nie stać mnie na leki, Spielberg kręci „Stęki”
W kącie siedzi Piechociński, Janusz dość ponury
Twarz ma bardzo brzydką, ten poeta bury.


A na brzydką twarz kolejnego rządu też ułożymy wiersz! Przynajmniej tak się umówiłysmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz