niedziela, 22 stycznia 2017

35 stopni Celsjusza

Nieraz prosiłyśmy Gertrudę lat 77, by wykorzystała swoją pozycję i jako zausznica proboszcza poufnie przekazała mu, by nie nie gadał pierdół podczas kazań, tylko bardziej się wysilał. Trudzia dbała jednak o poprawne stosunki z szefem parafii pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie i nie miała śmiałości, by mu zwrócić uwagę na oratorskie niedbalstwo. Musiałyśmy wobec tego zrobić coś od siebie, bo jako odpowiedzialne polskie katoliczki nie chciałyśmy dopuścić do zmarnotrawienia dnia Pańskiego, jakim była każda niedziela.

Zmusiłyśmy Trudzię i ona w końcu zorganizowała nam salkę katechetyczną. Okupowałyśmy ją od 10 rano przez godzinę, by potem zapalić ćmika i następnie płynnie przejść do kościoła na sumę. Dziś temat miała rzucić Malwina lat 92.
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
– Niech będzie – odpowiedziała Kunia lat 90.
– Niech będzie – przyłączyłyśmy się grzecznie i po chrześcijańsku do powitania.
– Jak jest dziś na dworze? – Lwinka zainicjowała rozmowę, która miała na celu przybliżyć nas do sacrum.
– Zimno – odpowiedziałyśmy chórem.
– Mi było ciepło – zaoponowała Kunia, po czym wyjaśniła – chyba przechodzę klimakterium.
– A wcale, że nie! – zaskoczyła nas Lwinka. – Ani zimno, ani ciepło.
– Czyli jak? Letnio?
– Nie, temperatura wskazywała dwa stopnie powyżej zera.
– Czyli jednak zimno – uznałam.
– Jak na plusie, to ciepło – spierała się Teodora lat 71.
– Wy nie chcecie mnie zrozumieć – wyrzuciła Lwinka.
– Jak to?
– Jeśli Polska nie kupiła helikopterów od Francuzów, to znaczy, że nadal tylko dwie maszyny są przydzielone do akcji ratowniczej na morzu. A jak jakaś większa łajba zatonie? Czy wy wiecie jak długa jest nasza linia brzegowa nad Bałtykiem?
– Miało nie być o polityce – dyscyplinowała Trudzia.
– To akurat jest o geografii – broniła się Lwinka. – Czy zdajecie sobie sprawę, jaką temperaturę ciała mógł mieć Jezus po skończeniu 40-dniowej głodówki?
W odpowiedzi tylko otworzyłyśmy szeroko nasze buzie.
– 35! – obwieściła Lwinka.
– Skąd wiesz?
– Bo właśnie dzisiaj kończę swoją głodówkę.

W tym momencie bidula upadła na podłogę, mdlejąc na naszych oczach. Na szczęście Trudzia wiedziała, gdzie są zapasy wody święconej, więc szybko ocuciłyśmy prelegentkę. A potem podałyśmy jej ćmika. Było jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia sumy i jakoś należało zabić ten czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz