piątek, 21 maja 2010

Jeżeli wódka budzi radość, to drink budzi mieszane uczucia.

Tytułową prawdę przyniósł mi kiedyś tomaszka. Kandydat na Prezydenta w 2015 roku. Twierdził, że autorem bon motu jest jego przyjaciel, niejaki Maciej Siczyński. Taki sam hultaj i obibok, jak tomaszka. Chyba wejdzie do kancelarii prezydenta...

Zaprosiła mnie wczoraj Wacia. Wacława mieszka w kamienicy na przeciw mnie, a jej mąż Bogusław lubi tańczyć na rurze. Przyszła jeszcze Kalina, która śpi pod kołdrą zaciągniętą po szyję. I to te typki, sympatyczne i jowialne, upiły mnie. Jestem pijana jeszcze teraz.

Ziemia się kręci, a Kopernik to nie był głupi mężczyzna. To rzadkość, bo jak się trafi mądry Galileusz, to pali się go na stosie. Bogusław i Wacia wprawdzie palili kiedyś trawę, ale teraz mocno pada i sezon na wypalanie traw jakby minął. Dlatego nie będę się dziś wymądrzała. Przepraszam. Ale nie chcę Was zawieść, Elektoracie mego krewniaka. Zapodam Wam dalszą część przyczynku do historii Polski.

Voila:

6.

Patrzył na nią z nieukrywanym niesmakiem. STARA BABA. Bez serca. Bez ducha. Chuda, jak szkielet. Nie pojmował, co widział w niej ojciec. Pewnie wpadł w rajską dziedzinę ułudy, kędy zapał tworzy cudy. STARA BABA. Niechaj, kogo wiek zamroczy, chyląc ku ziemi poradlone czoło, takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy. STARA BABA. Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga. Łam, czego rozum nie złamie. Ale ona tego nie czuje. STARA BABA. Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy, opaszmy ziemskie kolisko! Zestrzelmy myśli w jedno ognisko i w jedno ognisko duchy!... STARA BABA... Przyrodni bracia są jeszcze do wytrzymania, choć hardzi. Ale i tak ich wygnam. Razem z nią! STARA BABA. Dalej, bryło, z posad świata!, ryknął Bolesław.


I po śmierci Mieszka wygnał szybko Odę. A niech idzie na koniec świata. Niech Młodości poszuka!


Głupia.

 

7.
Nie lubię ludzi, którzy odpowiadają półsłówkami. Spotykam na przykład znajomą i spontanicznie do niej podchodzę: „Witam szanowną koleżankę”, mówię. Ona odpowiada „hej!”. Sklecić zdania nie potrafi? Albo u rzeźnika pytam: „Dobra jest ta szynka?”. „No”, słyszę w odpowiedzi. „Czy aby ta karkówka nie jest zbyt tłusta?”. „Eee tam”. „Czy ta konserwa na pewno jest świeża?”. „Taa...”
Nie inaczej było z Bolesławem, który jeszcze dodatkowo miał pewną wadę wymowy (przypadłość znana w polskiej historii jako „bolesła klątwa”). Wstawał rano, robił kilka wymachów rąk i ćwiczeń rozciągających, a potem na grodowych wałach uprawiał jogging. Mijał rozespanych poddanych.
– Dzień dobry – kłaniała się straż miejska.
– Robry – odpowiadał wysportowany Bolesław.
– Dzień dobry – radośnie witali władcę wartownicy.
– Robry.
– Dzień dobry – pozdrawiali szybkonogiego Bolka kramarze wystawiający wczesnym rankiem towar.
– Robry.
– Dzień dobry – uniżenie mówił żydowski Tewe mleczarz roznoszący pod drzwi świeże mleko w litrowych, szklanych butelkach.
– Robry – dyszał coraz bardziej zmęczony biegiem Bolesław.
Kiedyś tę sytuację zaobserwowali wędrowni mimowie, którzy przypadkowo dotarli do Poznania. Niespodziewanie zaczęli szeptać między sobą po francusku, wskazując wyciągniętymi rękoma na rozbieganego Bolka. Wtedy przypadkiem podsłuchał ich szewc Dratewka. Później relacjonował, że klęli, obrażając polskiego władcę: „Na wała, Ch. Robry!”. Wprawdzie inni poddani mówili, że Dratewka jest niewiarygodny, bo jako szewc wszędzie słyszał przekleństwa. Oni z kolei uważali, że francuscy mimowie tylko obwieszczali, że „na wałach Robri”. Trudno im się dziwić. Bolesław to słowiańskie imię. Trudno mimom byłoby wymówić „ł”. Musieli mówić „Robri”.
Przypalani przez kata – kowala mimowie nie potwierdzili żadnej z wersji. Trudno z mima wycisnąć słowo. Nawet po francusku.

8.
Bolesław klął na samą myśl o Bożym Narodzeniu. Już ojciec zmusił go do przebierania się w wigilię za Gwiazdora, znanego poza krajem Polan jako Święty Mikołaj. Ta tradycja pozostała również po śmierci Mieszka. Bolesław nie lubił się przebierać. Jednakże w potrzebie celebracji świąt narodzin Chrystusa utwierdził go Otto III. Cesarz pokazał mu w Gnieźnie kilka sztuczek. Jak wypchać sobie brzuch poduszką, w jaki sposób zniekształcać głos, by nie być rozpoznanym przez rozwrzeszczane bachory, jak chyłkiem wymknąć się z imprezy i wrócić na nią już jako władca. Sztuczki sztuczkami, ale Bolesław nie miał serca do aktorstwa. Jako gwiazdor był rzemieślnikiem, nie artystą.
Ponadto dla Bolesława to był śliski grunt. Jemu zależało na okrzepnięciu nowego państwa, a nie na sporach, które różnie mogły się skończyć. Jak choćby ta pyskówka z Ottonem o rodzaj zwieńczenia choinki.
– Jaka gwiazda?! Ho, ho, ho – prychał Bolesław.
– Jaki czubek?! – krzyczał rozsierdzony Otto.
– Czubek??!
– Czubek! Gwiazda??
– Gwiazda!!
W zacietrzewieniu zaczęli rzucać w siebie bombkami. Próbowali też wzajemnie spętać się łańcuchami. Przed większą rozróbą uratowały ich anielskie włosy. Ocucił ich wybuch. Wybuch śmiechu. Wystarczyło, że spojrzeli na siebie.


Tysiąc lat później o tej historii przypomniała sobie pani kanclerz. Akurat spotkała się z polskim prezydentem. Wyobraziła sobie, że może być mu do twarzy z długim zarostem à la ZZ TOP. On zaś najpierw stanął na palcach, chcąc zajrzeć pani kanclerz w dekolt. Nie udało się. Ze złością spojrzał przed siebie, utkwił wzrok na brzuchu kobiety i pomyślał, że nie wygląda, by w wigilijny wieczór musiała wkładać pod czerwoną kreację poduszkę.


A szczerze, to ja nie wierzę, by politycy byli zdolni rozdawać prezenty.

9.
Oblicza władców najczęściej upamiętniane są na monetach i banknotach. Zawsze wydawało mi się, że ich twarze są dumne, zacięte, chmurne, gniewne, poważne. Patrzą z godnością, zadumą, charyzmą. Roztaczają nimb nieomylności, pewności siebie, czasem buty. Tak właśnie mi się wydawało.


W telewizji zobaczyłem łaskawy uśmiech królowej Elżbiety. „Nieźle, nieźle”, mruknąłem pod nosem. Potem natknąłem się na ekranie telewizora na zalotny grymas królowej Beatrix. „Taa, to jest to!”, pomyślałem. Gdy zostałem urzeczony zdjęciem roześmianej, niewinnej buzi księżniczki Kako z japońskiej rodziny cesarskiej, wtedy już wiedziałem. One wszystkie mają fachową opiekę dentystyczną! I to wcale nie doraźną, jak to miało miejsce dawno temu.
– Ale ci jedzie z ryja – powiedział przy powitaniu Otto III do Bolesława I.
– To przez Ungera.
– Tego biskupa?
– Oczajduszę! – zatrząsł się z oburzenia Bolek. – Przez niego złamałem ząb na świętym Wojciechu!
– Rozdziaw gębę – poprosił cesarz niemiecki.
– Aaa...
– Założę ci koronkę – ulitował się Otto III.
To była solidna niemiecka robota. Wypadła dopiero po ćwierćwieczu. Wtedy Bolesław znów w swej łaskawości przyjął na audiencji niemieckiego dentystę.



10.
Bolesław wezwał najpierw najstarszego syna. Zadał mu proste pytanie:
– Jaki musi być król, gdy znajdzie się wśród, tfu, inter pares? – Pierworodny rozdziawił gębę, bojąc się, że indagacja starego króla i zarazem ojca zmierza do kolejnych ograniczeń. Miał już zakaz oglądania MTV, nie mógł zażerać się Potrójnym Big Mac’iem, ani pić mega coli. Bał się kolejnego ultimatum.
– Ultimus?
– Primus, Bezprymie... – ciężko westchnął Bolesław, po czym odprawił syna ruchem dłoni. Chłopakowi nie udało się skryć radości. „Głupek”, pomyślał król, „zmrożę go bardziej, niż te Cassate, które wcina po kryjomu przede mną.”
Kazał teraz służbie przywołać Mieszka. Gdy młodszy z synów wszedł do komnaty wtedy również bez wstępu, z zaskoczenia zadał pytanie.
– Jaki powinien być władca, by poddani czuli jego autorytet?
– Musi być szybszy niż lamborghini – odpowiedział z refleksem Lambert.
Bolesław z uznaniem pokiwał głową, sięgnął do kiesy i sypnął groszem na nowy komplet opon zimowych. Odprawił syna ruchem ręki i nakazał sprowadzić najmłodszego z potomków.
– Kochasiu, jak król powinien postępować, by lud go pokochał?
– Ot, to jest pytanie. – Otto po krótkim zastanowieniu zdobył się na głęboką refleksję. – Prawie jak „to be or not to be...”
– Że co?
Bolesław z rozczarowaniem machnął ręką na Ottona. Jego odpowiedź zdecydowała, że to Mieszko II przejął po Chrobrym koronkę. I wcale nie była ona z amalgamatu.

11.
Mieszko II Lambert najpierw wypędził braci. Niedługo potem zaczął pędzić samogon, lecz w odróżnieniu od Bezpryma i drugiego brata o imieniu Otto bimber pozostał na jego dworze. Dobrze mu było w tym kraju.


Dobrze mu do dziś.

12.
Matylda Szwabska zarejestrowała się na portalu randkowym, ale Lamberta tam nie znalazła. Postanowiła zatem zaatakować go zwyczajowymi gołębiami pocztowymi, które dostarczyły wyrafinowaną przesyłkę. Matylda wiedziała, że Mieszko na podwórku przyswoił sobie łacinę, ale tak naprawdę imponowała jej znajomość innego klasycznego języka. Jako jeden z nielicznych oświeconych władców nie udawał Greka! Dlatego jej dar musiał być oryginalny, szczególny, wyjątkowy. Wysłała mu księgę modlitewną. Okrasiła ją, zamieszczając na marginesach neumy. Mieszko tak długo łamał sobie głowę nad zapisem nutowym, że spóźnił się z pomocą wojskową dla ojca Matyldy. Ernest Szwabski zmuszony został przez Konrada II do gry w salonowca, potem cesarz postanowił zabawić się w to samo z Lambertem.



13.
Jarosław Mądry badał wiedzę Bezpryma. Musiał mieć pewność, czy właśnie on jest tym jednym z dziesięciu.
– Hawaje. Podaj stolicę – rozpoczął zabawę książę Rusi Kijowskiej.
– Uuu..., trudne pytanie – twarz Bezpryma wykrzywiła się pod wpływem wytężonego wysiłku. – Uuu... – Ukulele?
Jarosław Mądry z życzliwością przyjął odpowiedź.
 Co jest oczkiem w głowie ślepego murzyna?
– Kolorowe sny?
– Nie. Próbuj dalej.
– Kakaowe oczko?
– Też – pojednawczo skwitował słowa Bezpryma Jarosław. – Jednak mi chodziło o coś innego.
– No to ja już nie wiem!
– Oczkiem w głowie ślepego murzyna jest biała laska.
– Aha.
– Co to jest paralizator?
– Czy to temat katechezy przedmałżeńskiej dotyczący seksu oralnego?
– O? Znasz pozycję 69! – zdziwił się mądry książę. –A powiedz mi teraz, co łączy inicjację z lewatywą?
– Inicjatywa?
– Bingo!
Jarosław Mądry już był pewien, że Bezprym jest tym jedynym z dziesięciu. Ale postanowił zadać jeszcze jedno pytanie.
– Wiesz, jaka jest stara dupa?
– Pomarszczona?
– Blisko, blisko!
– Stara dupa jest zwykle zasiedziała!
– Właśnie. Otóż to! Dlatego pomogę ci przejąć tron po Lambercie

Mimo,że jestem jeszcze pijana, to wiem, że tomaszka też może przejąć urząd. Urząd Prezydenta RP. I to jest dla Was, kochany Elektoracie, wspaniała wskazówka.
 
Niech Wam się poszczęści przez najbliższe 5 lat, bo dopiero później będziemy w stanie sami nad tym popracować.

3 komentarze:

  1. Droga Adelo
    Stan upojenia alkoholowego z racji stany jest błogosławiony do czasu nadejścia kaca. Zatem niech dba Pani o utrzymanie właściwego poziomu promili przynajmniej do poniedziałku. Co do Waci - czy zrobiła Pani przegląd stref intymnych? Być moze w sposób nielegalny zostały użyte:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan jest jednak bezczelny, Młody Człowieku.
    Jak Pan mógł postawić Wacię w takiej sytuacji? I Kalinę pewnie też??
    Nieładnie, Panie Tomaszu! Bogusław się wścieknie i Pana spoliczkuje! I dobrze!

    OdpowiedzUsuń