czwartek, 20 maja 2010

Władek lat 94 uczy patriotycznej postawy przy kościele Zmartwychwstania Pańskiego

tomaszka, ten brakorób i popsujdata zaskoczył mnie. Przyszedł ogolony, ubrany w najlepsze rzeczy, jakie chował na swój pogrzeb, oraz z odświeżonym oddechem. Zwykle przezornie uciekam spod drzwi, by nie zabił mnie zapach przetrawionego czosnku, ale dziś do mieszkania wpłynęły zupełnie odmienne aromaty. Mniej ludzkie, jakby marki Coty.

Ot, co z człowiekiem robi nadzieja.
Ot, co z kandydatem robi wizja prezydentury.

To, co tomaszka przyniósł, stertę pobazgranych koślawym pismem papierów, trudno było nazwać strategią. Napisał przyczynek do historii Polski pt. "Niepoczytalny poczet władców Polski". Lepiej pominę to milczeniem. Strategią zajmie się dopiero formułowany sztab wyborczy. Władek lat 94 też obiecał wspomóc inicjatywę swym świeżym spojrzeniem. tomaszka rzuci tylko kilka swoich wyborczych zachcianek, ale dopiero po odbyciu cyklu szkoleń. Bo prezydent bez treningu to żaden prezydent. Zresztą to, co dzieje się z Polską po 1989 roku jest najlepszym na to argumentem.

Tymczasem staliśmy obok włazu do kanału przy ulicy Zmartwychwstańców w Poznaniu. Pół godziny wcześniej podobnym wejściem zszedł pod ziemię tomaszka. Kandydat na Prezydenta RP w 2015 roku. Władek lat 94 zaprowadził go na ulicę Chłapowskiego, tam kazał mu odsunąć właz do kanału, paluchem wskazał kierunek ściekowej eskapady i z powrotem zasunął klapę na swoje miejsce. Po czym pokuśtykał do mnie.

Czekamy już ponad pół godziny.
- Władek - zagaiłam rozmowę. - Czy na pewno dobrze zrobiliśmy?
Byłam zatroskana, zbyt długo krewniak nie wychodził na słońce.
- Adela, prezydent musi być patriotą. Ten, co nie przeszedł choć jednego kanału, nie może być bohaterem. A tylko herosi mogą piastować ten szlachetny urząd!
- Ty byłeś w powstaniu warszawskim, ale mój tata, opowiadając o powstaniu wielkopolskim nic nie wspominał o kanałach.
- To były inne czasy - prychnął Władek lat 94. - Patriotyzmu nie nauczysz się w postawie stojącej. Kochana, musisz brnąć w gównie. I najlepiej na czworakach!
- Nie pododba mi się to, Władziu. Spójrz, minęła już 40 minuta!

Zaczęłam żałować tej próby. Nasz misterny plan przejęcia władzy prezydenckiej przez jedyną zdroworozsądkową siłę w narodzie mógł spalić na panewce. Nie wiem, czy bylibyśmy w stanie znaleźć innego tak świetnego kandydata, który byłby dodatkowo zdolny do wielkich poświęceń: łez, potu i smrodu. W dobie MTV, chipsów serowo-cebulowych, paprykarzy szczecińskich o przedłużonym terminie przydatności do spożycia? Nigdy!

- Władek, a załatwiłeś wodę? Przecież on wyjdzie strasznie brudny!
- Mam wodę.
- Nie widzę. Przecież nie masz nawet małej butelki.
- Mam flakonik. Załatwiłem wodę święconą.
- Jezu, przecież jego nie ma już 45 minut!

Rozstrzęsionymi rękami wzięłam bazgroły, które tomaszka nazwał strategicznym przyczynkiem do historii Polski. Łamanym głosem zaczęłam odczytywać to na głos. Władek lat 94 smutnie przytakiwał głową, a wierni, którzy akurat wychodzili ze mszy świętej z kościoła przystawali koło nas i ze skupieniem i namaszczeniem słuchali pięknych słów. Ku pokrzepieniu serc.

1.
Mieszko najbardziej lubił pistacjowe. Cassate go wnerwiały, bo rodzynki, a tym bardziej kawałki orzechów wchodziły do dziur w spróchniałych zębach. Bambino wydawały mu się pedalskie, bo co to niby za książę, który trzyma drobny patyczek w ręku i obślinia polewę czekoladową? Zaś włoskie były zupełnie niezłe. Mieszko kochał lizać. I przy tym czuć tę przyjemną nutę chłodu na języku.

W 965 roku odmieniły mu się gusta. Polubił również ciepłe lody. Gdy potem patrzył na rytmicznie poruszającą się głowę Dobrawy, to pomyślał, że niegłupio zrobił, przyjmując chrzest za pośrednictwem Pragi.


2.
Biskup Unger wywyższony łaską i poparciem papieża nie był przygotowany na to spotkanie. Oczekiwał, że w państwie Polan spotka się z czcią, szacunkiem i życzliwością. Tymczasem świeżo poniżona warstwa starych kapłanów od samego początku rzucała mu pod nogi kłody. Tak było też za czasów jego poprzednika, biskupa Jordana. W 999 roku pogańscy kapłani sięgnęli po najsilniejszy argument. Pewnego wieczora nowy biskup usłyszał tuż za plecami głośny i tubalny głos.
– Mam na ciebie oko!
– Tylko Pan Bóg wszystko widzi – dumnie odpowiedział na nieoczekiwaną zaczepkę biskup Unger.
– No, no, no! – Światowid potrząsnął groźnie palcem tuż przed zaskoczoną twarzą kościelnego hierarchy. – Nie pyskuj!
Światowid wygodnie rozsiadł się na ławie pokrytej skórą tura. Chwycił za dzban, przechylił do ust i pociągnął obficie.
– Piwo jest przednie – polski bożek bez skrępowania głośno beknął. – Słuchaj, kochasiu. Przejdźmy do meritum. Piątek trzynastego zostaje, czarne koty i kominiarze też. Z całą resztą pewnie też się dogadamy!
– Jak to? – oburzył się Unger.
– Popatrz lepiej, co przyniosłem! Nie będziemy przecież siedzieć o suchym pysku. Sam grillowałem!
Wspólna biesiada zbliżyła do siebie obu dozorców dusz. Konsumpcja piwa wprowadziła atmosferę zaufania i wzajemnego zrozumienia. Obaj smakowicie mlaskali, obgryzając upieczone mięso do samych kości.
– Wspaniałe. Naprawdę dobre – biskup Unger poklepał się po wydatnym brzuchu.
– Wojciech – oblizał usta Światowid. – Święci wprawdzie nie są zbyt pikantni, za to mają kruche mięso.
Biskup Unger machinalnie odsunął od siebie talerz. Powstrzymał torsje haustem piwa. Potem zadumał się.


3.
W 970 roku, na pierwszym odpuście w historii Polski królowała wata cukrowa. Mieszko był nią zachwycony. Dobrawa zaś uwagę skierowała na kolorowe baloniki.

– Unimilmy sobie wieczór – zaproponowała Mieszkowi, lubieżnie oblizując usta.
Mieszko odpowiedział mrugnięciem okiem.
Na kolejnym odpuście baloniki już nie tańczyły na sznurkach, tylko dumnie sterczały na drucikach.
Choć za czasów chrześcijańskich dzietność w grodzie nieco spadła, to duch w narodzie nadal był krzepki .


4.
Mieszko ucieszył się z mojej wizyty. Był mroźny, zimowy wieczór, płomyki świec chybotliwie tańczyły na zawilgoconych, glinianych ścianach, władca wiercił się pod niedźwiedzimi skórami. Pachniało nudą. Książę był rad, gdy wyciągnąłem laptopa, oznajmiając, że puszczę mu film z jego udziałem.
– Masz XP? Dlaczego nie najnowszego Windowsa?
– Wystarcza mi – odpowiedziałem. – Jako pisarz korzystam przeważnie tylko z edytora tekstu. Co jakiś czas obejrzę film fabularny, który przecież i tak mogę mieć na dysku zewnętrznym.
– Zimno, cholera jasna. Rozgrzej mnie jakimiś scenami z nocy Kupały.
– Nie, bo filmy o tobie, książę, mają także element wychowawczo – edukacyjny. Nie można dopuścić, by szkolna dziatwa się zgorszyła. Ponadto mocno jesteśmy związani z Watykanem. Mamy konkordat. Nie ma sensu podważać chrześcijańskiego fundamentu naszej oświaty. Puszczę film o bitwie pod Cedynią.
– Kim jest ten wypierdek?
– To Wojciech Pszoniak. Świetny aktor.
– Guzik mnie to obchodzi. Czy on jest do mnie podobny? Nie widzieli mojej podobizny na banknocie 10 złotowym?
– Tu chodzi o prawdę ekranu – starałem się tłumaczyć.
– Przestań pinkolić! A te kreacje? Zrobiliście ze mnie neandertalczyka! W czerwcu miałbym się pocić pod zapchlonymi skórami?!
Zdenerwowany Mieszko wyciągnął zza pasa sztylet, przytknął cienkie ostrze do mojej szyi i wymownie spojrzał.
– Dobra, będzie noc Kupały – wystękałem.
Na całe szczęście miałem ze sobą bezprzewodowy internet i po chwili udało nam się połączyć z redtube.


5.
Młody Bolek dostał od ojca na Pierwszą Komunię Świętą zegarek. Kieszonkowy. Cacuszko ładnie wyglądało, szczególnie koperta. Chłoptaś odłożył na bok gromnicę, wyrzucił z zegarka nieprzydatny do niczego werk i włożył do środka rybią łuskę na szczęście. Sporo lat później wymienił ją na urodzinowy podarunek od biskupa Ungera. Był to kawałek kości świętego Wojciecha. Przedtem zobaczył odrobinę szpiku, więc nieco go powysysał. „Niezły Wojtek”, pomyślał.
Odtąd ssał Wojciecha w chwilach stresu. Relikwia przydała mu się zwłaszcza pod Grodami Czerwieńskimi.

I w tym momencie, po 83 minutach od swego zejścia tomaszka przesunął właz i wystawił umorusaną głowę.
- Ja pierdolę!
Władek lat 94 podbiegł kulawo z flakonikiem wody święconej, kropiąc tomaszka nadobnie.
- Ja pierdolę! - powtórzył Kandydat na Prezydenta w 2015 roku.
- Co, co się stało? - wykrzyknęłam.
- Jakie szczury!
- A widzisz, Adela - uśmiechnął się Władek lat 94 - tomaszka nie tylko nabrał polskiego patriotyzmu, ale i o polityce sporo się dowiedział!

3 komentarze:

  1. Co tu dużo gadać droga Adelo. Tomaszaka jest nieco wynaturzony (chyba nawet wiem skąd to ma) a jego tak starannie budowany obraz nie zachęca do głosowania. Myślę, że kanałowe szkolenie może tylko doprowadzić Tomaszkę do kolektora, lub co gorsza do oczyszczalni, która już całkowicie oczyści go z jakiejkolwiek ogłady.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błogosławieni ci, co uwierzyli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem porażony.
    Kunsztem.

    OdpowiedzUsuń