piątek, 25 czerwca 2010

Jak osiągnąć prezydencki gabaryt. (cz.2)

Lucjan Kutaśko jest jak babcia klozetowa - trochę klapnięty, przez to zawsze ustępowy. Czasem spuszcza ze swego rezerwuaru osobowości złotą myśl, tak zwanego bon mota, czy aforyzm. Najważniejsze jest to, by nie spuścić idei z wodą, lecz zręcznie ją wydobyć i użyć w odpowiednim momencie. Dziś przez telefon pan Lucjan powiedział, że schudnąć najłatwiej, gdy ciało obmywa woda. Może to być pot?, spytałam. Chyba tak, odpowiedział.

- Ruszał się, tłuściochu! - wrzeszczałam. - A teraz zejdź!
- Chyba z tego świata - wydyszał resztką sił Prezydent 2015.

Nie miał łatwo - to fakt. Do ćwiczeń użyłam prezentu, który sprawił mi niemal ćwierć wieku temu Józwa. Małżonek uprzedził mnie telefonicznie. "Kochanie, zaraz wracam z pracy. Mam dla ciebie  niespodziankę: jest czerwona i przyspiesza w 2 sekundy do setki."  Wyglądałam przez okno jak idiotka. Myślałam, że podjedzie jakimś kabrioletem, w najgorszym wypadku będzie to porsche. A on mnie zaskoczył. Po cichu otworzył drzwi i podał mi owiniętą wstążką wagę. "Ty sukinsynu", wyrwało mi się, ale nie wstydzę się odzywki, bo wspominałam już, że teściową miałam marną. W każdym razie, gdy pierwsza złość na Józwę mi przeszła, zaczęłam się odchudzać.

Nie wierzcie w żadną dietę cud! To banialuki! Dieta nigdy nie da rezultatu. Nigdy! Bo by zejść z wagi najpierw trzeba na nią wejść. Wejście na wagę nie przysparza trudności, dlatego trzeba ją najpierw położyć na ryczce, czyli takim małym taboreciku. Wchodzisz wtedy na wagę umieszczoną na ryczce i patrzysz na pomiar. Zapamiętujesz i schodzisz. Wtedy trzeba ponowić wejście. Pomiar pewnie znowu będzie taki sam, dlatego trzeba znowu zejść. Wówczas ponawiasz czynność. Robisz to do skutku, czyli do zmiany pomiaru.

- Ciociu, ja już nie chcę być prezydentem!
- Zamknij się! W naszej rodzinie nie ma mięczaków! Sami twardziele z kaloryferem na brzuchu. A ty? - prychnęłam.
- Ciociu, pomiar drgnął!
- Mówiłam, żebyś nie pił wody! Znowu ci przybyło!
- Ciociu, ja mam pomysł! Waga musi być inna!
- Jaka?
- Mariolka jest zodiakalną Wagą. Ja na nią będę wchodził!

Najważniejsze, by nie ugiąć się przed prezydentem. Niech se gada głupoty, ale my musimy przypilnować, by robił to, co mu zaplanujemy. Dlatego dziś PROTESTUJĘ przeciw nam, czyli przeciw elektoratowi! Zbyt słabo pilnujemy patałachów 2010! Przecież wystarczy go zważyć i pilnować przy ćwiczeniach, by się nie zwarzył.

PS. Zapraszam już na jutro. Będę zastanawiać się, jak osiągnąć prezydencki parametr. Niestety, osoby niepełnoletnie upraszam o opuszczenie jutrzejszego wpisu.

5 komentarzy:

  1. Z Waga Tomaszka musi na prawde uwarzać! Jezeli Mariolka zaciągnie go do Wagi to będzie trzeba edukować nie tylko Tomaszkę ake także ją. Oczywiście jest szansa, że nastapi między nimi równowaga, co oczywiście doskonale wpłynie na wizerunek przyszłego Prezydenta.
    Generalnie jednak prostestuję!
    Nie ważmy sie ważyć prezydentów! Ważmy ich działania i rozważnie oceniajmy, bo wązne jes co robią nie ile ważą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups, przepraszam za literówki i błędy, to emocje, emocje, emocje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ważkie to były słowa, Panie Tomaszu, ale śmiem jednak z nimi polemizować. Bo ten ma przewagę, kto prze na wagę.

    OdpowiedzUsuń
  4. A co droga Adelo jeżeli Tomaszka przez te ćwiczenia zejdzie powiedzmy do wagi piórkowej (bo do koguciej to lepiej nie, nazbyt wojownicza) i przyjdzie mu się mierzyć z wagą ciężką? Pozostaną tylko uniki, ucieczki, zmyłki a to już nasi prezydenci potrafią. Nic to nowego.
    Bo ten ma przewagę, kto ma wagę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piórkiem umoczonym w atramencie zada Pan boleśniejsze ciosy niż kułakiem. A i połaskotać można.

    OdpowiedzUsuń