czwartek, 5 sierpnia 2010

Kto nie ciągnie za sobą smrodu?

Właściwie powinnam nadmienić co dzieje się u moich najbliższych. Władka lat 94 od kilku dni strzyka w kościach, przez co przeklina więcej, więc trzymam go na dystans. To meteoropata, socjopata po trochu też. Dlatego odezwę się dopiero, gdy zmieni się pogoda. Inaczej jest z Lucjanem Kutaśko, który nadal moczy kija i myśli, wpatrując się w toń mazurskich jezior. Czasem dzwonię do niego, ale on odzwyczaił się mówić. Słyszę niewyraźne „chrum”, „brum”, „ślurp”, więc szybko przerywam połączenie. Natomiast tomaszka 2015 postanowił przeczekać krzyżową awanturę, wyjeżdżając w leśną głuszę. Z nim w ogóle nie mam kontaktu, bo nie ma zasięgu. W każdym razie panuje wakacyjna sytuacja i sezon ogórkowy usprawiedliwia moje codzienne felietony.

Byłam wczoraj na spacerze. Nogi mi się szybko zmęczyły. Poszukałam wzrokiem najbliższej ławki i usiadłam wśród pijaków na Starym Rynku w Poznaniu. Trochę śmierdziało, ale gdy nogi bolą to trzeba przysiąść. Na sąsiedniej ławce spał zmęczony życiem i alkoholem 50-latek. Zasnął w pozycji siedzącej, nikomu nie przeszkadzając. Nie chrapał, nie bluzgał, nie przechylał flaszki. Spał. Wietrzyk delikatnie kręcił, z rzadka niosąc aromat przepoconych skarpetek. Woń smutku, upokorzenia i beznadziei szybko się ulatniał, dlatego spokojnie odpoczywałam.

Zjawił się patrol Policji. Dwóch młodych, krzepkich bysiów czuło w sobie siłę, jaką daje jaskrawozielony kolor na kamizelkach nałożonych na czarny mundur. Podeszli do śpiącego, usiłując gwałtownie go obudzić. Szturchnięcia nie dawały skutku, więc jeden z policjantów kopnął wielkim buciorem stopę pijaka obutą w cienki kamasz. Bysio podchwycił mój pełen dezaprobaty wzrok, zrozumiał, że nie jest w głębokim cieniu bramy, więc skończyło się na pouczeniu ocuconego kopnięciem człowieka i groźbie, że za kwadrans przejdą obok ponownie i jeżeli zastaną pijaka śpiącego, to zabiorą go na izbę wytrzeźwień.

Tak robi się porządek, który musi być. Tylko czasem zdarzy się, że wietrzyk powieje i poniesie ze sobą smród. Wtedy uciekamy, nawet, gdy nogi bolą. Przecież najbardziej lubimy zdjęcia z le grand blue w tle. Łapiemy moment, w którym włosy falują, poddając się morskiej bryzie. Tymczasem zdarza się, że siadamy na fotelu dentystycznym i ropa z otwartego zęba cuchnie tak, że sami czujemy. Nie po to jednak płacimy dentyście, by nie zasklepił plombą wyziewu. Potem płyn do płukania ust i szeroki uśmiech. A tył? Tyłu nie widzimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz