wtorek, 3 sierpnia 2010

Spacer przy świetle księżyca.

Miałam dziś straszny sen. Bez żadnej przesady stwierdzam, że to był horror. Obudziłam się w drgawkach i spazmach. Od razu położyłam rękę na łonie i po chwili uspokoiłam się. Pościel chłonęła zdenerwowanie, dając przytulne ukojenie po niesamowitych sennych przeżyciach.

Śniło mi się, że odeszła ode mnie wagina. Po prostu. Zeszła z ciała, zeskoczyła na podłogę i spojrzała wyczekująco. Mój mózg się wahał. Nie wiedział, czy zostać z ciałem, do którego zdążył przez 73 lata się przyzwyczaić, czy iść z waginą, którą przecież znał równie długo. Ciało gwarantowało stabilizację i spokojny sen, wagina pełną przygód wyprawę w nieznane. W moim wieku liczą się wspomnienia i pieniądze na realizację recept, a tu taki dylemat. Mózg został postawiony przed wielkim oniryczno – egzystencjalnym problemem.

I oto w poświacie romantycznego księżyca wyszedł na spacer mózg z moją waginą.
– Napijmy się – powiedziały wargi sromowe mniejsze.
– Dobra myśl – zaszczebiotały w odpowiedzi wargi sromowe większe.
– Alkohol niszczy komórki nerwowe – zaoponował mózg.
– Łe tam – wtrąciła się łechtaczka. – Ty nie musisz pić.
– Nie wnerwiaj mnie – krzyknął zdenerwowany centralny ośrodek nerwowy. – Jeśli znieczulisz swoje zakończenia nerwowe to ja nie przeżyję orgazmu!
– To my przeżywamy orgazm! – wrzasnęły jednocześnie wargi z łechtaczką.
– Głupia wagina! – prychnął wściekły mózg.

Przez większość mojego życia mózg dominował nad waginą. Owszem, były krótkie chwile słodkiego rewanżu, ale potem wszystko wracało do starego porządku. I nagle we śnie doszło do długo przygotowywanej waginalnej zemsty. Mózg chciał iść jasno oświetlonymi drogami, waginę kręciły ciemne miejsca, krzaki, chaszcze i bramy. Mózg chciał rozmawiać, wagina odczuwać. Musiało dojść do scysji.
– Pierdolę cię, wagino! – wrzasnął niegrzecznie mózg. Odwrócił się na pięcie, znaczy na rdzeniu i puścił waginę samopas. Sam wrócił do mnie, czyli do mego ciała.

I dlatego, gdy obudziłam się, to musiałam położyć rękę na łonie. Stara, dobra wagina, pomyślałam. Wróciłaś, bestyjko...

Nie protestując przeciw niczemu, przymknęłam ponownie oczy.

3 komentarze:

  1. Rewelacja Adelo. Ale się uśmiałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmiech to zdrowie, ale koszmary senne targają nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Adelo jesteś boska - kiedy czytam Twoje protesty to mam mózgowy orgazm ;))

    OdpowiedzUsuń