czwartek, 16 września 2010

Dlaczego padalec zawsze spada masłem na dół?

Nie wiem. Zresztą mam podejrzenie, że jest to pytanie sugerujące, bo przecież chleb czasami pada także masłem do góry. Podobnie jest z padaniem na twarz. Większość określa tak przesadnie swoje zmęczenie. A ja na odwrót. Gdy jestem zmęczona to padam na swój tył. Znaczy albo siadam, albo idę się położyć. Zresztą współcześnie ludzie nigdy nie są zmęczeni, tylko czasami nie mają kondycji. O kondycji jednak nie można mówić, gdy kursy walut lub akcji spadają na łeb, na szyję. Taa, jakby waluty miały łeb, a akcje szyje. Kretyńskie metafory.

Zaczęłam dziś od padania, bo tak naprawdę chcę napisać o padalcach. O tych, którzy raz padli i spodobała im się pozycja wijącego się na glebie węża. Władek lat 94, choć ma chlubną kartę powstańczą, też jest płaskim jaszczurem.
Wpadł do mnie wczoraj na obiad.

– Adela, masz pozdrowienia od Witka lat 59. Pelagia lat 56 też cię pozdrawia.
– Sprzątnął klatkę?
– A była brudna?
Odetchnęłam z ulgą. Widocznie wstydliwy ślad po ludzkim potworze zniknął z mojej klatki schodowej.
– Rozmawialiśmy o piłce nożnej.
– Taa? – guzik obchodzi mnie ta dyscyplina dla testosteronowych fanatyków, którym zależy na przybraniu barw różniących ich od innych nawiedzonych głupoli. – Rozmawialiście o Padalinho?
– Adela, ty znasz się na piłce! Znowu twoje na wierzchu.
– Nietrudno być górą...
– Adela, to spróbujmy dziś na jeźdźca – wtrącił mi się w słowo Władek lat 94.

No i trzasnęłam go ścierą. Nawet nie za nieprzyzwoitą propozycję, tylko za udawanie macho w sytuacji, gdy stawy łokciowe i kolanowe nie pozwalają mu przyjąć bardziej konwencjonalnych pozycji. Protestuję przeciw takim skostniałym amatorom łóżkowych igraszek. Przeciw przereklamowanym Padalinhom.

Tymczasem Władek lat 94 po uderzeniu ścierą spadł masłem na dół, lądując głową na moich lędźwiach.
No cóż, w tej sytuacji przestały mnie interesować jego stawy kolanowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz