poniedziałek, 13 września 2010

Klaustrofobia emocjonalna.

Władek lat 94 wreszcie się obudził.
– Adela, ty masz klaustrofobię uczuć.
– Już biegnę, Władeczku. Przetrę ci czoło zimnym ręcznikiem.
– Gonisz za miłością, ale jednocześnie boisz zamknąć się w jednym uczuciu. Tłumaczysz się szukaniem ideału.
– Chyba niepotrzebnie pożyczałam ci pisma dla kobiet.
– Taa... Viva. Całuj mnie w dupę.
– Ty chamie!

Powstrzymałam jednak potok słów, który zwykle nieobyczajnie ze mnie wypływał w takich chwilach. Władek lat 94 nadal znajdował się w depresji, a w dodatku stosował taktykę presji na moją de. Był jednak zbyt czytelny. Tym razem jednak upiekło się mu, bo był osłabiony, a ja w takim stanie nikogo nie zakłuję.

– Nastawiłaś się konsumpcyjnie! Chrupnę tu, pomlaszczę tam i tylko oblizujesz plastikowe szkło, za którym leżące na wystawowej półce uczucie traci okres przydatności do spożycia.
– Pamiętasz Krystynę Prońko?
– Jesteś lekiem na całe zło?
– No właśnie. Muszę skoczyć do apteki. Zostaniesz chwilę sam. Noży nie szukaj, bo pochowałam. Lubisz Nervosol?
– Adela, jak ty mnie denerwujesz!
– Lubisz.

Oczywiście Nervosol miałam w swojej apteczce. Już wcześniej dolałam go do herbaty, którą podałam na nocny stoliczek Władkowi. Wzięłam chleb i wyszłam nie na zakupy, ale do parku, by pokarmić kaczki pływające w płytkim stawie. Kaczki lubią płyciznę. My też lubimy płyciznę. Dlatego gdy Władek lat 94 próbuje wypływać na głębokie wody, wtedy podaję mu Nervosol.
Od wód głębokich mam innego specjalistę. Lucjana Kutaśko. Bo na wodzie głębokiej trzeba umieć milczeć. Kutaśko to potrafi, a przeciw innym protestuję. A Nervosolu mam ogromne zapasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz