sobota, 13 listopada 2010

O smrodzie.

W 1787 roku Brytyjskie Towarzystwo Antyniewolnicze zdobyło się na wyjątkowo szlachetny krok. W Afryce Zachodniej nabyło spory szmat ziemi i odesłało tam wykupionych wcześniej z niewoli Murzynów. Anglicy podpowiedzieli jeszcze wolnym obywatelom, jak nazwać stolicę powstałego państwa. Freetown to serce obecnie najbiedniejszego kraju na świecie. Wolność zaczęła kojarzyć się z nędzą, a nie z siłą.

Władek lat 94 znowu zaczął mi się naprzykrzać z pomysłem wspólnego zamieszkania. Wygląda to na postępującą sklerozę. Trochę się tym niepokoję, mam jednak nadzieję, że przesadzam. Władek wraca do dawno zamkniętego tematu i to mnie rozsierdza. Ale tym razem chyba przemówiłam mu do rozumu.

Siedział wygodnie rozpostarty w fotelu, zajadając się resztkami rogali marcińskich, gdy znienacka zaatakował mnie niedorzecznym pomysłem.
– Adela, policzyłem i posegregowałem swoje graty. Wyszło mi 8 walizek i bujany fotel. Resztę dobytku bym rozdał. Już rzygam na meblościankę.
– O czym ty mówisz? Zwymiotowałeś na barek? – Jeszcze nie docierało do mnie, co mój kompan ma na myśli.
– Nie, mówię tylko, że jestem gotów do przeprowadzki. Powiesz słowo i zaczynam akcję.
– Ty rzeczywiście nie jesteś trzeźwy!
Popatrzyłam na jego zawiedzioną minę i postanowiłam klarownie wyjaśnić mu przyczyny odmowy.
– Władek, po co brałeś udział w powstaniu?
– Żeby przegonić Szkopów.
– W tym jest cały szkopuł. Polak jest wolny tylko wówczas, gdy nie ma obok Niemca.
– I Ruska.
– Rosjanina – poprawiłam Władka. – Tak samo jest ze mną. Jestem Polką i chcę być wolna. Lubię twoje towarzystwo i zawsze jestem gotowa na konsumpcję rogala, ale więcej ode mnie nie wymagaj.
– Czyli mam się rozpakować? Przecież samotność to nędza. Nie chcę być Sierra Leończykiem!
– Władku, czuję twoje przepocone skarpetki!
– Co?!
– Samotność nie zna pojęcia smrodu, bo do swojego zapachu się dawno przyzwyczaiłeś. Natomiast każda relacja kończy się zbukiem. To niemożliwe żebyś zapomniał smrodu warszawskich kanałów.
Władek spojrzał na mnie przeciągle, burknął coś niewyraźnie pod nosem i poszedł zmienić skarpetki. Czmychnął, bo wiedział, że niedługo zacznę protestować. Tymczasem ja otworzyłam okno, by wywietrzyć i zaczęłam zbierać okruszki z fotela, na którym siedział Władek. Prawdziwy niechluj lat 94. Zawsze muszę po nim sprzątać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz