piątek, 5 listopada 2010

Reprezentantka.

Nie było wczoraj zimno, ale Władek lat 94 odział szalik. Namówił do tego samego Lucjana Kutaśko i razem poszli na stadion. Tam dali upust ukrywanej ma co dzień męskiej naturze, która każe cieszyć się z sukcesów młodszych samców. Smarkacze w niebieskich strojach reprezentowali poznańskie typki, a atleci w białych uniformach przyjezdnych. Włączyłam na moment telewizor i okazało się, że w angielskiej drużynie Manchester City przede wszystkim grali Murzyni, a w Lechu Poznań Jugosłowianie.

Pomyślałam, że dobrze byłoby sobie sprawić panią pełnomocnik. Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Anieli lat 85, do której zawsze miałam bezgraniczne zaufanie.
– Anielciu, chciałabyś dorobić? – wykrzyczałam po krótkim acz serdecznym przywitaniu. Aniela miała słaby słuch, ja zaś silne płuca.
– Oj, niska emeryturka. Ojojoj, niziuteńka.
– Szukam poważnej osoby, która by mnie reprezentowała.
– Kochanieńka Adelka!
– Czyli zgadzasz się?
– Nie tak szybciutko, ajajaj. A co miałabym robić?
– To samo, co piłkarze Lecha Poznań. Musisz mieć, jak mówił telewizyjny komentator, „entuzjastyczne nogi, ale zmęczone”.
– O?! – kwiknęła Aniela lat 85.
– Ponadto musisz stosować pressing, rozrywać obronę, mieć stopera...
– Co?!
– Wyjmij z uszu te stopery! Aniela, już głos tracę od tego krzyku.
– Ile dostanę reprezentacyjnych kreacyjek? Sukieneczek i spódniczek?
Opadła mi szczęka. Dolna szufladka potoczyła się pod fotel, który stoi nieopodal stolika z telefonem stacjonarnym.
– Cy ty za duzo nie ządas? – obruszyłam się. – Jedyne co mogę zaofelować to 5 złotych na gozinę w towazystwie dwóch sympatycnych goryli. Spilki musis zalatwic we własnym zakresie.

Aniela lat 85 coś jeszcze stękała do słuchawki, ale straciłam już serce do tej rozmowy oraz szufladkę, którą chciałam jak najszybciej wyciągnąć spod fotela. I kiedy schyliłam się, sięgając ręką pod fotel, to poczułam na swoim ciele łakomy wzrok AK-owca. Właśnie wrócił z meczu. Szybko wcisnęłam znalezioną szufladkę na miejsce, wyprostowałam się i stanowczo zaprotestowałam przeciw obcesowemu podglądaniu. Władek zrobił kwaśną minę, ale mi było słodko. Zrozumiałam, że jeszcze nie potrzebuję żadnej reprezentantki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz