wtorek, 26 kwietnia 2011

Gotówka ud ręki.

Władek lat 95 ma błyskawiczną przemianę materii. Ledwo coś zje, to od razu pędzi do toalety. Przez to gotowy jest do pochłaniania jedzenia niemal na okrągło. Dlatego musiałam dziś rano pójść do sklepu uzupełnić zapasy pieczywa. Ustawiłam się w kolejce oczekującej na przyjazd furgonu z chlebem.
Po chwili doszła Frania lat 59, którą od dawna już nie widziałam.
– Co słychać, kochana? – spytałam.
– Martwię się o synka. Mój Pietrek robi w kredytach. Straszna robota.
– Ile on już ma lat?
– 31, z czego niemal połowę spędził na siłowni.
– Co ty nie powiesz.
– Dręczy się chłopiec. Ludzie biorą kredyty, ale po spłatę rat szef wysyła do klientów mego synka.
– Nachodzi się biedak – zauważyłam.
– Chodzenie za bardzo go nie męczy, bo ma 22-letnie BMW. Najbardziej klnie, gdy musi wyważać drzwi.
– To ludzie zamykają się przed nim?
– Prawda, że to dziwne? Przecież Piotruś jest taki delikatny, taki grzeczniutki – rozczuliła się Frania. – Chamy, Adela, gnojki niemyte!
– Nie podejrzewałam, że twój syn zrobi karierę w finansach.
– Najważniejsze, że szef pozwolił mu zrobić smoka.
– Co proszę?
– Tatuaż na głowie. Zgoda szefa uskrzydliła Piotrusia. Od razu ukrwiła mu się mózgownica i wymyślił hasło reklamowe dla firmy.
– Doprawdy?
– „Pożyczka nowojorska. Gotówki na wszystko.”
– Łebski chłopak – pochwaliłam Piotrusia.
– Tylko ta robota go dręczy.
– Pewnie jest bardzo wrażliwy.
– No jasne! Gdybyś Adela widziała wyraz jego twarzy, gdy stojąc przed lustrem wklepuje sobie krem półtłusty w smoka.
– A ja też mogłabym pożyczyć w tej firmie trochę gotówki?
– Ud ręki.
No cóż, przyjechał samochód z chlebem. Na bochenek mi starczyło. Potem wróciłam do domu, chcąc przeliczyć zaskórniaki. Przedtem jednak zabarykadowałam drzwi. Niby nie wzięłam jeszcze pożyczki, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.

1 komentarz:

  1. ostatnio na przystanku przy Królowej Jadwigi na wysokości Bema (lub Starego Browaru, albo Andersii) udając się na stronę w celu palenia tytoniu zauważyłem na słupie ogłoszenie o "kredytach" bez sprawdzania baz bankowych. I urwifiszki z numerem telefonu. Druczkiem tak drobnym, że sam miałem kłopoty z odczytaniem (choć na co dzień a wzrok nie narzekam), było dopisane (ale już nie na urwifiszkach) że opłata za 1 minutę połączenia! to 7 zł z groszami (może nawet netto?). No i zachęci się jakiś słabowzroczny, zadzwoni, pogada z 10 - 15 minut i "kredytodawca" zarabia bez udzielania jakichkolwiek kredytów. I nawet nie można go lichwą nazwać - bo przecież nic nie pożyczał, tylko numer telefonu podał...

    OdpowiedzUsuń