środa, 29 czerwca 2011

Przyjazny urzędnik.

Dziś znów z dziewczynami stanęłyśmy w kolejce stojącej przed sklepem. Oczekiwałyśmy na przyjazd dostawczaka ze świeżym pieczywem, a wszystko dookoła było na TAK. Słońce szczerzyło się pełną gębą, była środa, a więc środek tygodnia i trotuar nie był przyozdobiony żadnym pawiem, ludzie od poniedziałku zdążyli przyzwyczaić się do rychłego wstawania do roboty, więc teraz szybko do niej zdążali, niemal unosząc się nad ziemią. Miniona noc była nie za ciepła, lecz w sam raz, więc żadna z sąsiadek nie raczyła pozostałych przepoconą pachą. Zresztą kobiety kilka razy częściej się podmywają, dlatego żadna z nas nie wysyła swoich mężczyzn po poranne zakupy. Po co sąsiadkom psuć dobrze zapowiadający się dzień towarzystwem niedomytego samca?

W każdym razie wydawało się, że rozpoczyna najpiękniejszy dzień w roku, a może nawet w tysiąleciu. Nigdy nie wiadomo o siódmej rano, co pięknego cię czeka i czy uznasz ten dzień za wydarzenie stulecia, czy tylko dekady.

– Ja pierniczę, ale fajowy dzień się zapowiada – Kunia lat 82 wyjęła mi tę konstatację z ust.
– Taa – odrzekła rozmarzona Waleria.
– Jak już kupię bułki, to chyba dosiądę starego – zapowiedziała Halina lat 57.
– No właśnie – wtrąciłam się. – Po 30-tce kobiety są bardziej na TAK.
– Ja jestem trzy razy TAK – przytaknęła Walerka lat niespełna 90.
– Natomiast mężczyźni po 40-tce stają się bardziej na NIE – zauważyła zatroskana Halina. – No nie? – spytała, chcąc się upewnić, czy ten stan dotyczył tylko jej męża.
– My jesteśmy na TAK, a eleganccy mężczyźni przed 40-tką śpieszą się do roboty – użalała się Kunegunda. – A jak szef ich nie kontroluje, to oglądają pornografię w komputerach!
– W internecie, Kunia – uściśliłam.
– Może my też coś pooglądamy? – zaproponowała Halina.
Spodobał mi się ten pomysł, dlatego pierwszego przechodzącego mimo nas chłopa lat około 30 zatrzymałam. Poprosiłam najpierw o odstawienie na chodnik teczki, w której dźwigał drugie śniadanie i być może Playboya.
– Czy byłby pan uprzejmy się wypiąć?
– Jak to? – młodzieniec najpierw się zdziwił, a potem spłonił.
– Gdzie pan pracuje?
– W urzędzie skarbowym na ulicy Chłapowskiego.
– To niech się pan wypnie w tamtym kierunku – zarządziła Halina.

Przystojny urzędnik podrapał się po głowie, a potem wypiął. I to jak się wypiął! Taa, urzędy skarbowe są coraz bardziej przyjazne kobietom. Ale tym po 30-tce. Walerka tej myśli nawet trzykrotnie przytaknęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz