czwartek, 21 lipca 2011

MAKABRESKI LETNIE: Ojciec Jeremiasz znów zgwałcił staruszkę.

– Synu, w co się wytarłeś? – spytał groźnym tonem przeor.
– W habit – odpowiedział zatrwożonym głosem ojciec Jeremiasz.
– Ile razy ci mówiłem, że sperma zbyt szybko wysycha, a potem odpada od tkaniny? Policyjne psy mogą trafić po śladzie opalających się na chodniku płytek twego zaschniętego nasienia i zaprowadzą śledczych prosto do klasztoru! Narażasz nas na nieprzyjemności! Ty się chociaż otrzep w połowie drogi! Klucz, idź zygzakiem, taplaj się w kałużach, no i się otrzep!
– Ależ ojcze Kleofasie, przecież sypiam tylko z dewotkami. One nie poskarżą się na duchownego!
– Młody jesteś i głupi!
– Nieprawda. Mija już 36 rok po złożeniu ślubów i 32 lata po tym, jak mnie ojciec przeor wypatrzył w nowicjacie...
– Powiadam ci, jesteś naiwny, a naiwność jest atrybucją młodzieńczej nierozumności. Kobiet nie można być pewnym, bo powstały z żebra Adama. Co sprzedałeś tej dewotce?
– Że Bóg tak chce.
– Dieu le veut... Opowiedz, jak jęczała.
– Nagrałem ja na dyktafon.
– Fuj!
– Że co?
– Gdybyśmy widzieli, czuli i słyszeli Boga, to gdzie byłoby miejsce na wiarę? Pomysłałeś o tym synu, gdy ją nagrywałeś?
– Eee...
– Nie jesteśmy od tego, by sprzedawać pornograficzną metafizykę! – zagrzmiał przeor. – No dalej, opowiadaj, synu. Jęczała?
Rad nierad ojciec Jeremiasz opisał jęki staruszki. Jak zwykle udało mu się to znakomicie. Szczypał fantazję ojca Kleofasa aż za granicę bólu, gdzie u niektórych tkwi zaspokojenie. Wyobraźnia przeora znowu została zaspokojona. Lubił on ocierać się o grzech, by potem w żarliwej modlitwie pełniej doznać Wszechmogącego. Ojciec Kleofas wiedział, że nie ma świętości bez grzechu, dlatego w przyszłym tygodniu znowu pośle z opłatkiem i dobrą nowiną ojca Jeremiasza. Tylko musi wybrać odpowiednią kandydatkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz