poniedziałek, 2 stycznia 2012

Kobiety bezbrzeżne.

Większość kobiet jest bezbrzeżnych, choć nie ma o tym pojęcia. Bezbrzeżność częściej dotyka ciała, gdy tłuszcz wylewa się spod gumki od gatek – te baby są bezbrzeżne duszą, ale tą gorszą, codzienną i prozaiczną. Są też panie wyjątkowe, prawdziwe damy, które są bezbrzeżne duszą czystą. O mnie Władek lat już 96 wspomniał, że jestem bezbrzeżna duszą. I patrzył mi wtedy w oczy. Nie spuszczał wzroku niżej.

O bezbrzeżność zaczepiła mnie Kunia lat 88, która choć rocznikowo jest już 89, to jednak jeszcze jakiś czas pozostanie 89.
– Adela, czy bezbrzeżność kobieca nie jest aby bezbożna?
– Kobieca miałaby być bezbożna, a męska już nie?
– Spytam się inaczej: czy bezbrzeżność ludzka bywa bezbożna?
– Co masz na myśli?
– Grzech.
– A konkretniej?
– Zimno jest, to tak się pytam, by rozgrzać się rozmową – nieporadnie zaczęła wycofywać się Kunia. Owszem, stałyśmy w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa, ale nie było mroźno, by uskarżać się na temperaturę.
– Kunia, o co ci chodzi z tym grzechem?
– Czy wylewająca się z duszy bezbrzeżność może prowadzić do grzechu śmiertelnego? Na przykład bezbrzeżnie jestem zakochana w Zdzisławie lat 91, ale czasem brak brzegowości mojej duszy sprawia, że chciałabym schrupać młodego Czesława lat 62. Pachnie mi to grzechem...
– Nie ma sensu walczyć z bezbrzeżnością. Masz bezbrzeżną naturę, więc łykaj wszystko, co los ci podtyka.
– Myślisz, że to Opatrzność podtyka mi Cześka?
– Zegar nam tyka, więc niezależnie kto lub co podtyka Czesława warto dać się wylać bezbrzeżności.
– Adela, jesteś mądrą kobietą.
– Bezbrzeżną.
– To prawda, jesteś bezbrzeżnie mądra.
– Jak mi się mądrość wylewa, to myślę, że to dla dobra ludzkości. Znaczy tych, którzy doświadczają moich słów i czynów.
– No właśnie, a co u Władka lat 96?
– Jest bezbrzeżnie głupi.

Kunia pokiwała głową, znając moje dole i niedole z powstańcem. Powoli niebo szarzało, a my nadal czekałyśmy na przyjazd furgonu z pieczywem.

2 komentarze: