sobota, 17 marca 2012

Murzynian – 2% roztwór zajebistości.

Chyba kocham Władka lat 96. Wiosna to tak popieprzona pora roku, że nawet mnie biorą takie farmazony. Wiecie – bociany, słońce, pierwsze w roku negliże. W sumie pierdoły. Ale jak im się nie poddać?

Spojrzałam na Anonimowego Kobieciarza lat 96, który odwiedził mnie w południe. Podałam mu kawę, a on z lekka zapłoniony na twarzy, z rękami ułożonymi wzdłuż tułowia perorował z zacięciem:

– Adela, muszę się przed tobą obnażyć.
– Czyś ty zwariował?
– Nie po to wypiłem Murzyniana!
– Co?
– Hę?
– Ty mi nie hęchaj na wiosnę!
– To się rozbiorę!
– Chcesz mnie znów rozśmieszyć z rana?
– Nie po to zażyłem Murzyniania! – odrzekł powstaniec, zdejmując z siebie przedwojenne łachy. To jedyna rzecz, do której Władek był mocno przywiązany: bielizna sprzed 1939 roku.
– O co ci chodzi? – spytałam zatrwożona.
– Mam wielkiego Wacka!
– Władku, czy twojego Wacka piszemy przez duże W, czy przez małe? Pytam, bo chcę to opisać – przyznałam otwarcie, mając na względzie Ciebie, mój czytelniku.
– Chuj mnie to obchodzi – odparł brutalnie żołnierz sprzed 70 lat. – Chcę wyłożyć Murzyniana na tacę.
– Jak to? Murzyniana czy Wacka?
– Tfu! – zakłął Władysław. – Idzie o Wacka po Murzynianie.
– Ty mnie lepiej oświeć chemicznie!
– Murzynian to koncentrat. Mnie wystarcza 2% roztwór.
– Murzynian? – dziwiłam się. – Roztwór? Co to za potwór?
– Po zażyciu członek sięga mi niemal do kolan – wyjaśnił powstaniec.
– Znaczy nie będziesz miał wzwodowej niespodzianki – domyśliłam się.
– Hę?
– Władku, proszę nie hęchać! Ile razy mam powtarzać?!
– Przepraszam.
– Prącie murzyńskie – ciągnęłam – wielkie jest na pozór. Wala się między kolanami, by w chwili uciechy powiększyć się jeno milimetralnie.
– Jeno milimetralnie? – spytał AK-owiec, chcąc się upewnić.
– Yhm – potwierdziłam swoje słowa.
– Masz coś o większej ilości procentów?

W ten sposób Władek zapił wyborowo Murzyniania. I dobrze, bo ja lubię być wypełniona słowiańskością. Czy jak to się nazywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz