piątek, 8 czerwca 2012

Piczniak złośliwy.

– Mam raka.
Rano odebrałam telefon od Władka lat 96 i nie usłyszawszy nawet zwyczajowego „dzień dobry” zostałam narażona na poranny wstrząs.
– O Jezu, nie wiem, co powiedzieć – wymamrotałam. – Władku, powtórzysz badania, może to pomyłka. U którego lekarza byłeś?
– U ginekologa i on obwieścił to bez ogródek. „Pana toczy złośliwy rak”, powiedział.
– Co?
– Raczej kto. Ginekolog. Biały kitel, stetoskop, wziernik. Mężczyzna szpakowaty, lat około 50, łokcie trzymał przy tułowiu, na nogach nosił tenisówki. Miał wydatne usta, wyłupiaste oczy i piwny brzuch...
– Dość! Co robiłeś u ginekologa?
– Siedziałem w poczekalni.
– I on ci obwieścił to w poczekalni?
– Właściwie w drzwiach swego gabinetu.
– Inne pacjentki to słyszały?
– Wydaje mi się, że tak...
– Etyka lekarska zeszła na psy...
– Spotkałem na spacerze Zdzisię lat 62 oraz Stasię lat 64. Wyglądały bardzo wiosennie, to się przyłączyłem do nich. Akurat były umówione u ginekologa i tak właśnie wywołałem wilka z lasu.
– Zaraz, nic nie rozumiem.
– Najpierw do gabinetu weszła Stasia. Ze Zdzisią miło się rozmawiało, ale oględziny Stasi trwały i trwały. To zapukałem do drzwi. Bez efektu. Powtórzyłem. Znowu nic. To uchyliłem drzwi.
– Jak mogłeś?!
– Stasia leżała rozłożona, a ginekolog wrzasnął, żebym się wynosił.
– Nie dziwię mu się.
– Wróciłem do Zdzisi, ale jej przeszła ochota na rozmowę. No to znowu podszedłem do drzwi. Po 5 minutach otworzyłem je szerzej i zażądałem, żeby się streszczał. Znaczy ten konował, bo do Stasi nic nie miałem.
– Przy okazji popatrzyłeś sobie na nią.
– Stasia to piękna kobieta, ale Zdzisia wyglądała jeszcze konkretniej.
– Co?
– Ten łapiduch grzebał się przy Zdzisi jeszcze dłużej. Zajrzałem tam ze trzy razy. I po ostatnim razie lekarz stanął w progu swego gabinetu, mówiąc, że toczy mnie złośliwy rak.
– Znaczy nie badał ciebie?
– Tylko krzyknął, że mam piczniaka złośliwego! Adela, ja chyba długo nie pożyję.
– Władku, a tak chciałam się dziś wyspać! – fuknęłam do aparatu telefonicznego, po czym go wyłączyłam.
Położyłam się ponownie do łóżka, obiecując sobie, że nigdy nie przyznam się przed AK-owcem, kiedy wybieram się do ginekologa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz