wtorek, 5 czerwca 2012

Robociota.

Nie jest dobrze, gdy Robociota wychodzi ze swojego legowiska. Na Wildzie boimy się tego wszyscy, ale niestety, kilka dni temu jacyś niewydarzeni idioci wysmarowali sprayem kamienice w naszej dzielnicy hasłami, których cytować nie należy. Poznańska Robociota jest dużo straszniejsza niż hollywoodzki pierwowzór Robocopa grany przez pewnego cudaka urodzonego w Austrii. Nasza Robociota z wyglądu jest niepozorna, licha i mikra. Trochę przygarbiona, ale podobnie milcząca jak heros z Miasta Aniołów.

Poznańska Robociota w cywilu to Gustaw lat 58, który pracuje w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego, ale ostatnio nie chodzi do roboty, bo załoga strajkuje, gdyż im nie płacą w terminie. Przez to Gucio od kilku dni jest nie tylko wnerwiony, a jego dodatkowo miał czas przyjrzeć się okolicy świezym okiem. I napisy bardzo mocno go wzburzyły.
Płaszczyk Robocioty to w istocie kitel ślusarza z ZNTK, ale gdy Gustaw jest w akcji, wówczas jego wdzianko wygląda dużo poważniej. Poły kitla się rozsuwają, dodając mu skrzydeł. Wczoraj wieczorem Robociota wyszedł z dwoma płaskimi kluczami i jednym francuzem, rozwinął skrzydła, a potem wylądował w snajperskim gnieździe, przyczajając się na chuliganów malujących mury antygejowskimi napisami.

Niestety, chuligani w poniedziałki biorą sobie wolne. Częściej grasują w weekendy, ale Robociota tego nie wiedział. Z kryjówki zszedł dopiero o świcie i z podkrążonymi oczami stanął przed nami stojącymi w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa.

– Biesi mnie ta gównażeria! – rzucił w naszą stronę. – Gryzmolą po murach, ale ja ich jeszcze złapię!
– Należy tępić wszelkie fobie – przytaknęłam. – Ludzie o preferencjach homoseksualnych też mają prawo trzymać się za rękę na ulicy. A nawet całować, ale tylko w usta.
– Hę? – zdziwił się Robociota.
– Adela, a czy hęchacze, to też nie mniejszość? – spytała Kunia lat 90.
– Wnerwia mnie to pismo. Kaligrafii nie mieli w szkole! – poskarżył się Robociota.
– Hęchacze to groźna mniejszość – odpowiedziałam po zastanowieniu – bo ich popularność wzrasta i sprawia, że blisko im do większości.
– A czasem to nawet odczytać nie mogę, co jest na ścianie! Takie zawijasy! Poczytałbym, bo na gazetę mnie nie stać. Nieuki leniwe! – zagrzmiał Robociota.
– A po co ci te płaskie klucze? – zainteresowała się Malwina lat 92.
– Pewnie idzie o słowa klucze i płaszczyznę porozumienia – domyśliłam się.
– Nogi z dupy im powyrywam! – ślinił się ze wściekłości Gustaw.
– A francuz? Po co ci ten klucz? – indagowała Kunia.
– Hę?

Robociota tylko machnął ręką i poszedł do sklepu kupić na krechę piwo. A my popatrzyłyśmy na siebie niepewnie, zastanawiając się czy jesteśmy nadal w więszkości, czy już w mniejszości. Przyszłość nam to pewnie wyhęcha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz