środa, 11 lipca 2012

Dziewczyny z klasą.

Dziewczyny wołały do mnie z dołu, bym zeszła i ustawiła się w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Kunia lat 90 nawet zaklepała mi miejsce, ale musiałam stanowczo odmówić. Gołębie znów urządziły kilka nalotów dywanowych i musiałam wziąć się za szorowanie swego zasraj balkonu. Mało to było przyjemne, tym bardziej, że ja z wysiłkiem czyściłam swoje bocianie gniazdo, a dziewczyny na dole umilały oczekiwanie na oprzyjazd dostawczaka z chlebem grą w gumę. Zawsze lubiłam grać w gumę, toteż odrywałam się od szczotki, szmaty i wiadra, by zerknąć, jak przyjaciółki podciągają gumę z kostek na łydki, potem na uda, aż w końcu na pas. W pewnym momencie Malwina lat 92 zaproponowała by podnieść gumę na szyję, ale Elwira lat 77 zaprotestowała. Była porządną dziewczyną i nosiła spódnicę za kolana, ale przy takiej wysokości gumy za wiele by musiała odsłonić.

W końcu dojechał furgon z pieczywem. Wykonałam kilka zamaszystych ruchów mopem i zbiegłam w samym fartuszku na dół. Miałam przy sobie tylko klucze, więc nie o kupno chleba mi chodziło. Chciałam zdążyć zanim dziewczyny dokonają zakupów i udadzą się do domów. Udało mi się.

– Kunia, masz kredę? – spytałam przyjaciółkę, która akurat wyszła ze sklepu.
– Kredkę do brwi?
– Nie, do pisania na tablicy.
– Oczywiście. Czasem ją jem. Chcesz spróbować?
– Idzie mi tylko o mały kawałek.
– Gdy w szkole podstawowej byłam dyżurną – wspomniała Kunia – to zjadłam cały zapas. Nauczycielka matematyki nie miała jak pisać na tablicy. Mojej klasie się to spodobało, więc powtarzaliśmy sytuację na innych lekcjach, a ja się rozsmakowałam. Polubiłam kredę i jem ją do dziś. Poczekaj, powinnam mieć kawałek w portmonetce.
– O, Adela! – Malwina lat 92 ucieszyła się na mój widok. – Szkoda, że cię nie było wcześniej. Czułam się jak kobieta guma.
– Świetnie – odrzekłam. – Teraz chciałabym byś się poczuła jak kobieta z klasą.
– Że jak?
– Proszę, oto kawałek kredy – Kunia wyciągnęła dłoń w moim kierunku. – Smacznego.
– Nie, to nie to... – odpowiedziałam. – Poczekamy jeszcze na Elwirę i Gertudę i pójdziemy na chwilę do parku.
– A śniadanie? – spytała Kunia.

Wzruszyłam tylko ramionami.
Potem poprowadziłam dziewczyny do parku, po czym schyliłam się i zaczęłam rysować linie na asfalcie. Przyjaciółki w lot zrozumiały, o co mi chodzi. A potem już tylko obserwowałam, jak z dziewczyn zmieniają się w kobiety z klasą. I o to mi chodziło.

3 komentarze:

  1. Eeee tam!
    Taka np. sprzątaczka w szkole to nawet jest ... z wieloma klasami i ... bez rysowania.
    Chociaż nieraz porysuje - kiedy szmatą do podłogi przeciera szyby.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz, synku, że dzieci szmaci się w szkołach takim widokiem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wciąż kształcenie jest zastępowane kształtowaniem.

    OdpowiedzUsuń