niedziela, 8 lipca 2012

Paliwo.

Zainspirował nas ksiądz proboszcz. Podczas kazania wspomniał o boskim paliwie, na którym jedziemy i że z chwilą końca żywota doczesnego nie tylko się nie zatrzymamy, ale będziemy sunąć autostradą do nieba. Potem przeszedł do rozważań eschatologicznych, z tymże to już nie było tak interesujące. Po mszy, zamiast rozejść się do swoich domów, postanowiliśmy przycupnąć na ławeczce przed kościołem i w swobodnej rozmowie wrócić do wspomnianego paliwa. Władek na tę okoliczność wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę i poczęstował pigwówką.

– Paliwo paliwem – rozpoczął dyskusję powstaniec lat 96 – ale gdyby wódka nie miała opakowania, to jakbyśmy ją wypili? Wychłeptali z kałuży?
– To duży problem – zgodziłam się. – Zostawisz, Władku, swoje ciało na ziemi i przez to nie zajedziesz przed oblicze Pana starym gratem.
– Rozumiem, Boga – westchnęła Elwira lat 77.
– A ja nie – nie zgodziła się Kunia lat 90 – przecież nas obserwuje. Zdążył się przyzwyczaić do szpetoty Władka.
– Możecie ze mnie zejść? – wtrącił się AK-owiec, czyli były żołnierz Armii Krajowej i jednocześnie Anonimowy Kobieciarz lat 96.
– Jeszcze nikt na ciebie dziś nie wchodził – odezwała się zalotnie Malwina lat 92.
– Przecież Bóg mógłby nas wziąć w naszej cielesnej powłoce – ciągnęła Kunia. – A potem na miejscu pozwolił na przeprowadzenie anielskiej kosmetyki...
– Malwina! – zwróciłam się do przyjaciółki, by ją ostrzec. – Ja codziennie zabijam kobieciarza we Władku, więc mi nie psuj roboty!
– Wydaje mi się, że bardzo dobrze rozumiem Boga – Elwira powtórzyła się.
– Moje ciało jest jak butelka – wyznał Władek.
– To prawda – Maliwna przymilnie przytaknęła – jesteś bardzo smukły.
– Co ty za pierdoły opowiadasz? – fuknęłam. – My tu o duszy rozmawiamy, a nie o alkoholach!
– Ale przy alkoholu – AK-owiec trwał przy swoim, nalewając nową porcję do zakrętki. – Jeżeli ja jestem butelką, to moja duszą jest pigwówką.
– Prawdopodnie bardzo dobrze pojmuję Boga – Elwira znów się odezwała.
– Jeżeli w sklepie zlecą z półki na podłogę dwie butelki i stłuką się, to pigwówka się z obu opakowań się wymiesza. Gdyby w tej chwili zleciał na nas meteoryt, to nasze dusze by się zmieszały.
– Dlatego masz ciecia stróża przy sobie – wyjaśniła Kunia. – Osobisty anioł jest od tego, żeby się nic nie pogmatwało.
– Tak, jestem pewna, że rozumiem Boga.
– Anioł też nie ma opakowania – Władek kontynuował. – Może teraz nasze anioły się mieszają?
– Elwira – zwróciłam się do naszej dewotki – jeśli rozumiesz Boga, to nam wyjaśnij.
– Nie potrafię. Ja rozumiem, ale nie umiem wyjaśnić.

Nasza rozmowa jeszcze długo trwała. Wydawało nam się, że niemal dotykamy prawdy, ale wtedy Władek musiał biec do sklepu po nową pigwówkę i sprawa się jakoś wymykała. W każdym razie, czułyśmy w sobie paliwo, zaś kształt opakowania wkrótce miał nam się objawić.

2 komentarze: