piątek, 13 lipca 2012

Jak zwiększyć u mężczyzny moralnego kaca.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że to listonosz, ale on raczej nie przynosi naręcza kwiatów. Spojrzałam w dół, przebiłam się wzrokiem przez gąszcz herbacianych róż i po butach poznałam Władka lat 96.
– To pomyłka – powiedziałam. – Nie zamawiałam żadnego bukietu.
– A propos bukietu – zza kwiatów dobiegł do mnie głos powstańca. – Mam jeszcze koniak gruziński.
– Nie czuj się rozgrzeszony – ostrzegłam, wpuszczając AK-owca do mieszkania.

Nalałam wody i wsadziłam do wazonu naprawdę piękną wiązankę róż. Potem wzięłam do rąk butelkę koniaku, nalałam odrobinę do kieliszka, złapałam nosem aromat, po czym podałam kieliszek Władkowi.
– A ty? – spytał AK-owiec.
– Ja naleję sobie odrobinkę do kawy. A ty pij duszkiem.

Władek nie oponował i szybko przechylił kieliszek. Trochę żałowałam trunku, który należało wprzód ogrzać dłonią, by wydobyć pełnię smaku, ale ważniejszy był zamysł, na jaki przed chwilą wpadłam. Szybko ponownie napełniłam Władkowi pękaty kieliszek.
– Pij!
– Nie za szybko?
– Pij!
– No dobrze.
Władkowy organizm dzielnie przyjął kolejną porcję alkoholu. Ja natomiast konsekwentnie nalałam trunku do podajnika.
– Adela, nie masz czegoś do przekąszenia?
– Koniec z drugimi śniadaniami! Pij!
– Powoli. Za chwilę łyknę.
– W jakim celu przyniosłeś koniak?
– Żeby przeprosić.
– Właśnie. Pij!
Nie trwało pół godziny, jak Władek opróżnił butelkę. Pomogłam wstać mu z krzesła, po czym odprowadziłam do drzwi.
– To między nami zgoda? – wybełkotał powstaniec.
– Do widzenia.

Założyłam łańcuch na drzwi i udałam się na balkon. Musiałam dobrą chwilę poczekać zanim Władek wytoczył się z klatki. Akurat trafem stukała obcasami o wildecki trotuar Balbina lat 66. Na widok AK-owca szeroko się uśmiechnęła. Uśmiech znikł jej nagle, gdy Władek puścił pawia. Tym razem Balbina miała szczęście. Dosięgły ją tylko drobne odpryski, które kilka kroków dalej wytarła chusteczką higieniczną.

1 komentarz: