piątek, 5 października 2012

Serce mam jak ogień.

Dziś Władek lat 96 nie przyszedł na kawę! Wprawdzie już od miesiąca go nie zapraszałam, ale on i tak wpadał. Codzienne dzwonienie wydawało mi się zbyteczne, skoro AK-owiec i tak się zjawiał. A tu masz, Adelo, placek. Początkowo przestraszyłam się. Może ostatnio za mocno go związałam, krew mu nie dopłynęła do kończyn i dziś kuleje? Albo jakieś świństwo się przyplątało i biedak leży w barłogu? Chciałam chwycić za telefon, ale przedtem podeszłam do okna. I wtedy go ujrzałam.

Władek radośnie podskakiwał w towarzystwie Balbiny lat 66. Ta wywłoka mieszkała ulicę dalej i znana była z niewyparzonego języka, noszenia siatkowych pończoch oraz dawania wysokich napiwków listonoszowi. Było wdową od ponad roku. Do dziś nosiła żałobę za paznokciami, lecz mimo to na brak zainteresowania chłopów nie narzekała. Tym bardziej było dziwne, że aż tyle odpalała listonoszowi z emerytury, skoro mogła mieć byle łajzę na pstryknięcie brudnymi palcami.

Wyszłam na balkon. W prawej ręce trzymałam kubek z kawą. Jakoś nie chciało mi się jej pić, nagle straciła dla mnie smak.
– Władek, co ty robisz w towarzystwie tej mdłej pindy? – wrzasnęłam.
AK-owiec zadarł głowę do góry i zrobił grymas wyrostka przyłapanego na samogwałcie.
– Jaka pinda? – odkrzyknęła Balbina. – Weź ty się Adela przenieś na gratowisko! Cha cha cha!
– Że niby mam się przeprowadzić do ciebie? – zapiałam niczym kogut o świcie. – Niedoczekanie twoje!
– Zejdź na dół, to ci powiem prosto w twarz, co o tobie myślę, kaprawa koślawico!
– Władek, a ty nie chcesz kawy?
– Eee – powstaniec lat 95 wydobył wreszcie z siebie głos.
– No to masz!
I wylałam kawę z kubka, celując w rozdziawioną gębę Władka. Ale on jest w czepku urodzony i nieszczęścia go omijają. Czarny szatan ubarwił za to kreację Balbiny lat 66. Rdzawo-żółtawe palto okraszone zostało brunatnym jęzorem.
– Ożesz, zołzo! – przeraźliwie jęknęła Balbina, po czym wybuchnęła płaczem. Władek zaś stał jak słup soli, nie wiedząc co czynić.

Mnie już to nie obchodziło. Weszłam z powrotem do mieszkania, starannie zamykając za sobą drzwi balkonowe. Niepotrzebnie tak gwałtownie zaprotestowałam przeciw braku lojalności Anonimowego Kobieciarza. No cóż, przynajmniej okazałam, że serce mam jak ogień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz