wtorek, 10 grudnia 2013

Kto stęka?

- Jak sądzisz, Władku? – spytałam powstańca lat 97. – Czy Elvis Presley stękał? A Leonid Breżniew?

AK-owiec zakrztusił się pączkiem zaserwowanym przeze mnie na drugie śniadanie, ale zareagował szybko, plując nerwowo dookoła drobnymi cząstkami świeżego wypieku z nadzieniem ajerkoniakowym.

- Pierwszy sekretarz na pewno miał zaparcia, a Elvis dziwnie kręcił nogą... Obaj chyba stękali przed mikrofonem, tylko, że a nie mam słuchu...
- To w ogóle było pokolenie stękaczy. Taka epoka czy co? – zastanowiłam się.
- Ech, Adela... Czy ty nic nie pamiętasz? Człowiek wówczas mało chciał widzieć i podobnie niewiele słyszeć. To w prostej linii prowadzi do stękania. Gdyby taki Elvis usłyszał poprzez decybele swego śpiewu i przytupu, że stęka, to by przestał kręcić nogą.
- Czyli Presley nie miał słuchu?
- Na pewno był ślepy. W końcu kręciła się wokół niego niejedna biała laska.
- A ta Metyska?
- Chyba go mylisz z Ray Charlesem... – wystękał Władek.
- Tak w ogóle, to najbardziej nie lubię łyżwiarzy figurowych. Te ich stękające potrójne rittbergery, salchowy, toeloopy... Swoje pokazy muszą zagłuszać muzyką.
- Przyznam się tobie, że też stękam, gdy sąsiad wyprowadza na spacer swojego rottweilera.
- Wydaje się, że stękanie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Stękał Adam, stękała Ewa, Noe i Matuzalem chyba też, a już na pewno stękał Mieszko I, gdy musiał wybijać zęby wyznawcom Światowida, by przeszli na najlepszą wiarę. I okazuje się, że ty też stękasz.
- To wszystko przez migrację literki „s”.
- Jak to?
- Gdy ktoś stęka, to oznacza, że w imadle jego egzystencji trzyma go tęska.
- Znaczy tęsknota?
- Dokładnie. Ludzie tęsknią za smakiem budyniu z dzieciństwa, widokiem czołgów na ulicach, wczasami pod gruszą, zegarkami marki Ruhla, „Karuzelą”, „Trybuną Ludu” oraz „Szpilkami” i zaczynają stękać.
- Ja tęsknię za miłością czystą.
- Skoczyć po pół litra?
- Nie trywializuj moich tęsknot! A za czym ty tęsknisz?

Władek głęboko się zastanowił, po czym szczerze wyznał:
- Najbardziej tęsknię za regularnym i nie kłopotliwym wypróżnianiem się...
Na takie dictum musiałam zareagować. Zaprotestowałam. I dobrze, bo dawno już tego nie robiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz