poniedziałek, 9 grudnia 2013

Windykacja emocjonalna.

Na dzielnicę padł blady strach. Słońce, które od rana wprowadzało mieszkańców poznańskiej Wildy w dobry humor w jednej chwili straciło swój intensywny blask. Leżące dotąd spokojnie krawężniki nastroszyły swoje krawędzie. Zwisające z balkonów pelargonie zachowały się jak rosiczki, na których przysiadła mucha i zwinęły płatki. Brunatno-czerwone dachówki z trudem utrzymywały nerwy na wodzy.

Ludwik lat 57 był brzydkim mężczyzną, dlatego zawsze prowadził na smyczy boksera. Każdy posiadacz buldoga ze zwisającą, ciągnącą się z pyska śliną wygląda przy swoim psie ładniej. Może by tak było i z Ludwikiem, gdyby nie to, że był emocjonalnym windykatorem. Kobiety na jego widok uciekały, szczury zaszywały się w kanałach, nawet proboszcz zamykał się w konfesjonale, udając, że go tam nie ma.

My czmychnęłyśmy do środka sklepu. Do tej chwili spokojnie stałyśmy na ulicy w ogonku oczekującym na przyjazd transportu ze świeżym pieczywem. W sklepie byłyśmy bezpieczne, bo Ludwik nie mógł wejść do środka razem z psem. Zauważył nas jednak, dlatego stanął przed wejściem do spożywczaka.

- Kunia - krzyknął do Kunegundy lat 90. - W ostatnim miesiącu dwa razy byłaś zazdrosna!
- To nieprawda - pisnęła Kunia.
- 1 grudnia pozazdrościłaś Adeli jej nowej chusty na głowę.
- Czy to prawda? - spytałam szeptem.
- Przecież gdybym cię poprosiła, to byś mi pożyczyła - równie cicho odpowiedziała Kunia.
- No tak...
- Natomiast 5 grudnia - ciągnął Ludwik - pozazdrościłaś Zdzisi lat 59 bujnego życia erotycznego!
Po zwieszonej głowie Kuni zrozumiałam, że to oskarżenie było prawdziwe.
- Uznaję cię winną! Musisz mi oddać swój całodzienny pot!

Była to straszna kara, bo Ludwik żądał całodobowego oddania się. Kunia mogła być zmuszona do najgorszych prac, które miały resocjalizacyjny charakter. Miała jednak już pożółkłą metrykę, dlatego wzbudzała nasze współczucie. Właścicel sklepu ulitował się nad nią, wypuszczając ją tylnym wyjściem. Wiedziałyśmy jednak, że Ludwik i tak ją dopadnie.

Bałyśmy się jednak o co innego. Kolejne oskarżenia i kary mogły być jeszcze straszniejsze. Nawet przyjazd dostawczaka ze świeżym pieczywem nie poprawił nam humoru...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz