poniedziałek, 2 czerwca 2014

O żywotności.

- Naprawdę? Aż cztery razy wstawałeś w nocy?!
- Pieprzona prostata! – wybuchnął Władek lat 98. – Człowiek się nie wyśpi, czytając stare gazety na kiblu!
- No właśnie, gazety żółkną, paznokcie żółkną, a hetman Żółkiewski dawno nie żyje. Ciekawe, na co umarł?
- Gówno mnie to obchodzi!
- Znowu się wyrażasz. Ile można cię pouczać? Obłąkany jesteś, czy co?
- Adela, ludzie umierają z ciepła.
- Co?
- Najwięcej zgonów notuje się w Afryce i na Dalekim Wschodzie.
- Tam na pewno nie ewidencjonuje się zejść w sposób skrupulatny – błyskotliwie zauważyłam.
- Czyli moje dane można podwoić.
- Mniejsza o to, lepiej powiedz, dlaczego ludzie umierają z ciepła?
- Znasz kogoś, kto umarł na reumatyzm?
- Nie.
- No widzisz!
- Co to ma wspólnego z twoją prostatą?
- Zawsze sikam na ciepło.
- No i?
- Gdyby zmrożoną wódkę wlewać bezpośrednio do wątroby, wtedy nikt by nie miał marskości. Trunek ogrzewają kubki smakowe, potem zbyt długie trzewia.
- Władku, jesteś pokręcony jak jelita!
- Znaczy według ciebie jestem cienki, czy znowu wyzywasz mnie od grubego?
- Ach, te twoje grubiaństwa!
- Adela, a co jeżeli ktoś jest lodowaty?
- Dotyka mnie to do żywego!
- No właśnie.

Władek otworzył mi oczy. Dziś poszłam po sprawunki, nie zakładając pończoch. Trochę nogi mi zmarzły, chłód poszczypał łydki, a pupa zaczerwieniła się nie od wstydu. Ale poczułam, że żyję. I spojrzałam wówczas w wyższością na ludzi opatulonych szczelnie, obutych nie w sandały. „O kurczę”, pomyślałam, „na ilu pogrzebach jeszcze będę musiała się zjawić”. I jak tu zaprotestować, kiedy żaden mężczyzna nie chce wyskoczyć z kaleson?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz