czwartek, 5 czerwca 2014

Parkowanie z Bogiem.

Szliśmy razem z Władkiem lat 98 do kościoła. Czułam się dziś lekko, bo nie zabrałam grosiwa na tacę, gdyż wczoraj pozbyłam się drobnych, wrzucając je do świnki-skarbonki wildeckich bezdomnych. Słoneczko prażyło, obcasy stukały o płytki chodnikowe, a Władek dzielnie podpierał mnie swoim ramieniem.

- Adela, a może pójdziemy do parku, mszy wysłuchamy przez radio tranzystorowe, a ja kupię wino i plastikowe kubeczki?
- Winogrono dopiero jesienią dojrzeje. Wiosną trzeba się pomodlić o obfite plony.
- Pomódlmy się na łonie natury. Pan Bóg nas będzie lepiej widział. A wino zamiast w gardle proboszcza wyląduje w naszym.
- Nie, Władku, wiosną człowiek musi się gimnastykować.
- W parku możesz zrobić wygibasy, jakie tylko zapragniesz, a płuca zamiast kadzidła wdychać będą zapach wiosny.
- Czy w parku wypada klękać? Ćwiczyć kark, przekazując znak pokoju? Wstawać, siadać, schylać się? Ponadto uważam, że robienie ćwiczeń w grupie bardziej motywuje i stymuluje wiernych do czynienia dobra.
- Etam, Adela, czy Jezus nauczał w kościele? Nie! Wychodził do ludu, a w Kanie Galilejskiej nie uchylał się od polewania wina.
- Ale po parku chodzą policyjni tajniacy – opierałam się coraz słabiej, bo nagle poczułam pragnienie.
- Nie w czasie porannej mszy!
- Musisz jednak obiecać, że włączymy Radio Maryja!!
- Oczywiście, Adelo.

Władek poszedł do sklepu, a ja wróciłam do domu po radio oraz przenośną lodówkę. Władek postawił się, kupując od razu 3 butelki białego wytrawnego. Usiedliśmy w Parku Jana Pawła II nad małym stawem i w uroczym słońcu popijaliśmy schłodzone wino. Bóg radował się naszą radością, patrząc na nas z góry, Radio Maryja na cały regulator krzewiło wiarę wśród mieszkańców poznańskiej Wildy, a my po każdym toaście wykonywaliśmy coraz wymyślniejsze ćwiczenia gimnastyczne.

Msza w kościele dawno się skończyła. Radio Maryja puściło skoczną muzyczkę, więc je wyłączyliśmy. AK-owiec wpadł na pomysł, by wygłosić kazanie, ale przeciw temu akurat zaprotestowałam. Poddaliśmy się promieniom słonecznym, czując że wiosna prawdziwie zagościła. W naszych sercach, w naszych żyłach, tętnicach oraz wyziewach. Nogi same chciały tańczyć. Cieszyliśmy się, że wyprowadziliśmy Boga z kościoła. Wydawało nam się, że na spacerze jest mu lepiej. Przyjaźniej i wygodniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz