poniedziałek, 24 sierpnia 2015

K jak Kalisz ALFABET CIOCI ADELI - Kuper

– Dostojność, ech dostojność... – rozmarzyła się Kunia lat 90. – U mężczyzn szukam poważnej dostojności. Ona buduje, hańba rujnuje.
– Ja lubię jak pod mężczyzną ugina się siedzisko – wyznała Gertruda lat 77. – Dostojność, a owszem, jest nawet przydatna, ale wtedy, gdy wyraża się przez dosiadność.
– Dosiadność? – zdziwiła się Pela lat 83. Czy dosiadność wyklucza dosadność?
– Nie uważacie, że brukacie moją idealną dostojność? – żachnęła się Kunia. – Do jasnej ciasnej!

Nowy tydzień rozpoczęłyśmy od dynamicznej dyskusji. W takich sytuacjach ogonek, w którym o świcie oczekiwałyśmy przed sklepem spożywczym na przyjazd wypełnionego świeżym pieczywem z nocnego wypieku samochodu dostawczego z piekarni, zagęszczał się, a czasem przepoczwarzał się w gęstą ludzką kulę. Wówczas wszystkie gardłowałyśmy, przekrzykując się wzajemnie. Nie przepadałam za tym, ale kto z nas potrafi ujarzmić kobiece temperamenty?

– Kunia, ty akurat bronisz dostojności poprzez dosadność – zauważyła Malwina lat 92.
– Dosadność jest zwalczana przez księdza proboszcza – stwierdziła Trudzia. – Dlatego ja położyłam nacisk na siedzisko. Na dosiadność. Mężczyzna musi mieć odpowiedniej wagi kuper. Tylko tak buduje się dostojność. Amen.
– Przecież dostojność nie wyraża się poprzez kuper! – piekliła się Kunia. – To jakaś herezja!
– A co na to wikary? – wtrąciłam się.
– Wikary zostawia jeszcze głębsze ślady w fotelu – odpowiedziała Trudzia.
– Nie ma co się spierać – orzekła Lwinka. – Nasi wildeccy kapłani są odpowiednio odżywieni i tak zbudowali swoją dostojność.
– A jak dożywia się dostojność? – zainteresowała się milcząca dotąd Dziunia lat 60.
– Nadal jest dobra pora na grilla – wyraziła się mądrze Pela.
– A co lubi jeść twój największy osobisty dostojnik? – pytanie skierowałam bezpośrednio do Kuni.
– Kiełbaski.
– Kiełbaski idą w kuper – Gertruda uparcie broniła swojej tezy.
– Tylko wyborcze – odcięła się Kunia.
– A kim jest twój dostojnik? – indagowała Lwinka.
– Kalisz. Ryszard Kalisz.
– Ale przecież on jest dosiadny! – wyraziła się z zadowolenie Trudzia. – I to jak jasna cholera!
– Trudzia, ty klniesz? – zdziwiłam się.
– Chcę pójść do spowiedzi. Lubię, gdy wikary wyznacza mi pokutę.
– Jaki, do diaska, dosiadny?! – zapiała falsetem Kunia.
– Możemy chyba zgodzić się, że twój Kalisz połyka kiełbaski na pewno dostojnie – powiedziałam pojednawczo.

Zrobiłam to w odpowiednim momencie, bo właśnie zahamował przed sklepem dostawczak z piekarni. Wszystkie zgodziłyśmy się na tę kompromisową puentę, zajmując się wyciąganiem bilonu z portmonetek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz