sobota, 29 sierpnia 2015

K jak Kuchciński ALFABET CIOCI ADELI - Klakier

Życie jest szare. Chyba dlatego żadna z nas – dziewczyn z poznańskiej Wildy – nie robi zakupów o przyzwoitej godzinie ósmej czy dziewiątej, by nie natknąć się na spieszących się do pracy szaraczków. Ustawiamy się za to o świcie w ogonku przed sklepem spożywczym i wypatrujemy przyjazdu furgonu z piekarni. Tu nadajemy naszej egzystencji kolory, dyskutując oraz odwołując się do tych sfer, które szczególnie skrzą się kolorami tęczy. Niewątpliwie do nich należy polityka oraz politycy, a wśród nich geje i homofoby, czyli utajeni pederaści oraz lesbijki i homofobki, czyli zakonspirowane cipkolubki.

Dziś wyjątkowo rozmowę zagaiła Gertruda lat 77, która jako jedyna z nas nie rozumie właściwie porannej terapii kolorami.
– Jest taki porządny parlamentarzysta – stwierdziła na początku swego krótkiego wywodu. – Wyróżnia się kulturą osobistą oraz wrodzoną uprzejmością. Jest cichy i usłużny. Prawy i sprawiedliwy. Buty czyści sobie, a także prezesowi. Na powitanie całuje kobiety w ręce, na do widzenia kłania się do pasa. Ojciec Tadeusz zaprasza go do radia. Ojciec Tadeusz zaprasza go do telewizji. Ojciec Tadeusz po prostu zaprasza go do mediów.
– Z jakiego powodu? – spytała Malwina lat 92.
– Dlatego, że ów człowiek wyraził kiedyś piękną myśl: „Zwracamy się do mediów, aby zadawały właściwe pytania.”
– Widocznie ojciec Tadeusz szybko doszedł z nim do porozumienia, jakich właściwych udzielać ma odpowiedzi – cierpko uznała Kunia lat 90.
– Jak on się nazywa? – zainteresowałam się.
– A jak on wygląda? – Dziunia lat 60 lubiła przebierać nogami i oglądać fotki dobrze ustawionych w życiu facetów.
– Mam fotografię nieco nieaktualną... – krygowała się Trudzia.
– Dawaj! – zażądała Kunia.
– Nie ociągaj się! – poparła ją Pela lat 83.
– Co to za szaraczek? – odezwałam się rozczarowana.
– Teraz rozumiem, dlaczego to akurat on pastuje buty premiera.
– Zaraz, czy to nie jest poseł Kuchciński? – Dziunię olśniło. – Czy on już ma żonę?
– To zależy – zastanowiła się Lwinka. – Jeśli pan prezes jest jego idolem, to może być kawalerem, ale jeśli jest tylko jego klakierem...
– Ma troje dzieci z jedną żoną – poinformowała Trudzia. – To wzór katolika, który bogobojnie uprawia swój ogródek.
– To prawda – przytaknęła Pela. – Słyszałam, że przerwał studiowanie historii sztuki na KUL, by przenieść się do Policealnego Studium Ogrodniczego. Tę szkołę akurat udało się mu ukończyć.
– W galeriach malarstwa nie można klaskać – zauważyła Dziunia. – Natomiast w ogrodzie nieraz zaatakuje cię komar i wtedy klaszczesz. Żeby zabić.
– Obecnie klaszcze, by zdopingować prezesa – stwierdziła Lwinka. – Nie gryzie się ręki pana, która karmi.
– Pomodlę się za pana Marka – obiecała Trudzia. – Może chcecie się dołączyć?
– A może razem poklaskajmy na wzór posła? – złożyłam kontrpropozycję.
– Kiedy sztuka jest szara, to tylko klakier swoimi rzęsistymi brawami może ją ubarwić – wyraziła się sentencjonalnie Kunia.

Zaczęłyśmy klaskać. Nawet Gertruda porzuciła modlitwę dla uderzeń dłoni o dłoń. Klaskałyśmy w różnym tempie i różnym rytmie, co dawało nam mnóstwo sił i radości. Nie wszystkim jednak się to spodobało.
– Czy wam odjebało? – Ziutek lat 48 wychylił się goły z balkonu próbował nas łajać.

Zagłuszyłyśmy go owacją. Hałas robiłyśmy do przyjazdu furgonu z piekarni. Kierowca pomyślał, że brawa są dla niego, więc w podziękowaniu podarował każdej nas po jednej świeżej bułce z nocnego wypieku.
Pycha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz