poniedziałek, 5 czerwca 2017

Vultu vivat, memoria tenar, intellectu capa

– Zrozumiałam, że ktoś wypełnia moje sny – wyznałam dziewczętom. – Chyłkiem wchodzi pod powieki i oszałamia mocnym zapachem swego grzechu lub świętości. Najgorsze, że nie wiem, czy to duchowe przestępstwo, czy może sacrum, bo raz tę osobę profanuję, oj, jak ja ją pięknie profanuję, a innym razem stawiam na ołtarze, oj, jak ślicznie ten ktoś wygląda na ołtarzu.
– Kiedy byłaś ostatni raz u spowiedzi świętej? – spytała Gertruda lat 77.
– Nie zawracaj sobie głowy spowiedzią – doradziła Kunia lat 90. – No chyba, że chcesz by sen nigdy w jawę się nie zmienił.
– Jak możesz, bezbożnico? – oburzyła się Trudzia.
– Mogę. To nie jest kres moich możliwości.
– Osoba pod powiekami nie może cię dotknąć – zauważyła Malwina lat 92.
– Ale ja chcę być dotykana. Sama też chcę dotykać.
– Adela, nie odpowiedziałaś, kiedy ostatni raz wyjawiłaś swoje grzechy.
– Trudzia, ależ ja to robię codziennie. Tu i teraz też. Z grzechów spowiadam się w ogonku, bo nie lubię na klęczkach.
– Ty też jesteś bezbożnicą!
– Jak wygląda ten ktoś pod twoimi powiekami? – zainteresowała się Pela lat 83.
– Żywe oblicze, dobra pamięć, tęgi rozum.
– Po łacinie to będzie: vultu vivat, memoria tenar, intellectu capax – przetłumaczyła Dziunia lat 59.
– Mój język nie jest martwy.
– Co ten ktoś jeszcze robi? – dociekała Pela.
– Wchodzi do uszu i wije gniazdo jak jaskółeczka. Nic i nikt nie pomaga, nawet doktor Papierowski.
– Papieroski? Od kiedy palisz? – zdziwiła się Lwinka.
– A ja z chęcią zakurzę – oznajmiła Kunia, sięgając do torebki po paczkę ćmików. – Ma ktoś ognia?
– Ten ktoś spod powiek ma dużo ognia. Znaczy daje popalić, choć z pozoru jest spokojny jak nurt Warty czy innej Odry w bezchmurny letni dzień. Lecz jeśli coś go burzy, no to jak podczas burzy, rzeka wychodzi z brzegów. Najgorzej dostać się w wir namiętności, bo potrafi zadrapać nawet duszę. Ale ja to przyjmuję z radością, bo lubię ludzi żywych.
– Kiedy mnie dopadła martwica, to się rozwiodłam – przypomniała sobie Lwinka.
– A może ja ci wydłubię tego kogoś? – zaproponowała Kunia. – Adela, otwórz szeroko oczy. Raz, dwa i będzie po sprawie.
– Wybacz, Kunia, ale takie sprawy załatwia się osobiście.

I tak zakończyłam rozmowę. Akurat w momencie kiedy nadjechał furgon z piekarni. Bo zapomniałam wspomnieć, że rozmawiałyśmy, stojąc w kolejce przed sklepem na dole w oczekiwaniu na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Teraz miałyśmy szansę go nabyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz