poniedziałek, 21 listopada 2011

Brakosław lat 38.

Wczoraj oficjalnie dowiedziałyśmy się, że nasza parafia będzie bogatsza o nowego duchownego. Okazał się nim zakonnik Ordo Fratrum Carmelitarum Discalceatorum Beatae Mariae Virginis de Monte Carmelo, czyli karmelita bosy. Proboszcz zaprosił go do wygłoszenia kazania i braciszek lat 38 wspiął się boso na ambonę.

Następne 15 minut wstrząsnęło sercami i duszami żyjącymi w naszej dzielnicy. Pozwolę sobie zacytować możliwie najwierniej, co się działo w kościele Zmartwywstania Pańskiego w Poznaniu.

– Mam na imię Albercik i dopuszczam dialog podczas moich kazań – rozpoczął miło elegancki karmelita, mimo że na boso. – Lubię zdrabniać imiona i chwalić imię naszego Pana i Syna Jego Jezuska Chrystuska. Ale nie dopuszczam, by mi ktokolwiek przerywał. Jeśli ktoś chce coś wtrącić, to proszę o podniesienie ręki.

Kunia lat 88 ostatnio jest bardzo wyrywna, więc nie zdziwiło mnie, że to właśnie ona pierwsza podniosła rękę.
– Tak, siostro? – spytał młodszy o pół wieku braciszek.
– Mam na imię Kunia – przedstawiła się Kunia.
– Czy jeszcze ktoś z naszej trzódki chce się przedstawić?
Kunia w tym momencie chyba pożałowała, że dała się tak bezproblemowo dołączyć do trzódkowego zbioru, ale należy jej oddać, że na twarzy dzielnie trzymała beznamiętny wyraz lica pokerzystki.
– To ja powiem wam, o co chodziło naszemu kochanemu Jezuskowi, gdy przekazywał nauki swego Ojca Jehówka. Wyraża się to w myśli, że syci będą biednymi, a odziani nagusami. Szczerbate zostaną top modelkami, a bosi zostaną obuci. To mówi nam modlącym się żarliwie i sążniście jedno…
W tym momencie rękę podniósł stojący obok mnie Władek lat 95. Szturchnęłam go w bok, by się nie wygłupiał, ale było już za póxno, bo nasz braciszek to zauważył.
– Mam na imię Władek – rozpoczął Władek. – Czy mogę wyjść do toalety?
– Oczywiście, Władziu – zgodził się karmelita. – Ale następnym razem załóż cewnik. To na czym stanąłem?
Teraz rękę podniosła Malwina lat 92.
– Mam na imię Malwina. Stanęło na butach.
– Dziękuję, Malwińciu – podziękował braciszek. – To mówi nam o braku! Jeśli chcecie mieć dużo u Jezuska, to teraz musicie mieć braki. Zrobię wszystko, żeby wam brakowało! – obiecał na koniec pierwszego kazania karmelita bosy.

A my… My zadrżałyśmy. Ja sama zaczęłam się żegnać ze swoimi koronkami i falbankami… I do kogo na to skierować protest? Do Jehówka? Chyba nie wypada….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz