środa, 23 listopada 2011

Dolina niekrzemowa?

W Poznaniu są dzielnice, które położone są wzgórzach. To Winogrady, Górny Taras Rataj, a na górze Przemysła w samym centrum miasta wznoszony jest średniowieczny zamek. Wielu wydaje się, że w tych miejscach myśli ku niebu ulatują i niby ma za tym świadczyć wspomniana budowla obronna, ale tak naprawdę, to ludzie tylko narzekają tam na przeciągi. I prędzej niż później uciekają do dolin. A największa dolina jest na Wildzie.

Wilda nie jest dzielnicą zamieszkaną wyłącznie przez doliniarzy, ale prawdą jest, że jest gdzie się tu zamelinować. I jedno nas jednak łączy ze słynną doliną krzemową. Większość mieszkańców potakuje pierwiastkiem z tablicy Mendelejewa.

Rano spotkałam się w ogonku przed sklepem spożywczym z Kunią lat 88. Oczekiwałyśmy jak zwykle na dostawę świeżego pieczywa i żeby sobie umilić czas zaczęłyśmy plotkować na temat naszego nowego duchownego karmelity bosego. Wtedy zauważyłam, że dużo moich sąsiadek ma zadatki na informatyczki. A na pewno Kunegunda.

– Czy to na pewno jest prawda? – upewniałam się co do informacji na temat rodziców zakonnika.
– Si – odpowiedziała Kunia.
– Śi czy si? – dopytywałam się.
– Si. Jak sigma, nie jak sine siano.
– Ale co to znaczy?
– Si?
– Tak.
– Tak.
– Nie powtarzaj za mną, kochana - poprosiłam.
– Si.
– Ale co to znaczy?
– Co?
– Si.
– Tak.
– Kunia, ja się chyba dziś z tobą nie dogadam…
– Si?
– Es i?
– Si! – uradowała się Kunia.
– Krzem! – domyśliłam się szczęśliwie.
– Co?

Spojrzałam zdezorientowana na Kunię i właśnie wtedy zrozumiałam, że ona jeszcze nie wie, że mieszka w dolinie krzemowej. A mimo to już jej twardy dysk działa, jakby był zainstalowany w północnej Kaliforni. Potem wejrzałam w siebie, szukając w swojej duszy choćby elementarnej cząstki na Si.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz