środa, 21 grudnia 2011

Ile wlezie.

W okresie zimowym Władek lat 95 bardzo często się brudzi. Nie jest to ten sposób brudzenia, jaki charakterystyczny jest dla niemowląt, lecz zgoła inny. Zacznę jednak od początku.

Powstaniec podobnie jak ja ma mieszkanie z balkonem, ale że Władek wygląda jak wielki strach, to nigdy nie miał problemów z gołębiami. Byle ptaszysko, gdy ujrzy AK-owca, to robi szybkie fruuu i już nie ma na horyzoncie skrzydlatego potwora. Niestety, ludzie mają większy od ptasiego móżdżek, który swym pseudo racjonalizmem zagłuszył intuicję. I patrzymy potem na Władka, nie uciekając przed powstańcem ku naszemu przyszłemu strapieniu, tylko sterczymy na miejscu, przestępując z nogi na nogę, cholera wie, dlaczego. Zaklęłam, więc choćby tylko to świadczy o wadze problemu, jakim jest mój druh lat 95.

Owszem, AK-owiec odstraszył gołębie z balkonu, ale zlekceważył zagrożenie, jakie spada z kominów w okresie grzewczym. A on ma w zwyczaju suszyć pranie na balkonie i to niezależnie od pogody. Nie interesuje mnie, jak wygląda jego bielizna, ale z odzieżą wierzchnią już mam problem. I to niemały.

– Władku, czy ty nigdy nie chciałeś przynależeć do białych kołnierzyków?
– Zimą? Kołnierz nigdy nie będzie grzać tak dobrze jak golf!
– A mankiety? Gdy biała koszula wystaje spod rękawów marynarki, to ma się wrażenie, że osobnik tak ubrany jest czysty, niewinny i godny zaufania.
– Marynarka? Czy ja jestem gogusiem?
– Czy to oznacza przyzwolenie na bycie czornym?
– Czorny? Jaki czorny?! – oburzył się powstaniec. – Daję tylko znać, jak bardzo jestem już osadzony na Wildzie.
– Osadzony jesteś, to fakt. Cały wynorany w sadzy!
– Sadzisz się, Adela. Węgiel w niczym nie przeszkadza, a czasem nawet zapobiega biegunce.
– Widzę, że na twoje dziwactwa nie ma lekarstwa. Przecież węgiel lekarski nie uratuje cię przed kretynizmem.
– Oceniasz, a nie wiesz, gdzie tkwi sedno. O!
– Jakie znowu O?! – wzburzyłam się.
– Zimą to ja się grzeję. Wkładam na siebie maksymalnie dużo rzeczy. Ile wlezie.
– Na cebulkę?
– Nie, na siebie. I jest mi ciepło. A gdyby przyszły najbardziej srogie i siarczyste mrozy, to ja, mając węgiel na sobie, zawsze się podpalę.
– Chcesz być jak koksownik?
– Adela, nigdy ci odmówię, byś mogła ogrzać przy mnie dłonie…

No to musiałam przeciw temu zaprotestować. Jakże tak? Zdobywać kobietę na sadzę? Nie sądzę, by jakakolwiek dama poszłaby na taki podryw. Ale z drugiej strony, w Polsce nie mamy polarnej pogody. I oby tak zostało.

3 komentarze:

  1. Władek lat 95 jako poeta wojenny mógłby zwabić Adelę zachętą:
    - Adela, wal wciemno, wsadzę !

    ps

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzecz jasna - Ile wlezie, tyle wlezie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Władek lat 95 nie jest poetą. Jest prozaiczny do bólu. Jak większośc chłopów zresztą.

    OdpowiedzUsuń