niedziela, 12 lutego 2012

Gej radar.

Zygmunt lat 57 stał przed kościołem i zapraszał wszystkich przypadkowych przechodniów na mszę świętą w jego intencji, co zresztą sam ufundował. Wszystkich dociekliwych informował, że wybiera się na operację i może z niej wrócić nie ten sam, więc ceremonia kościelna jest jakby pożegnaniem z nim.

Na mszę wybrałam się z AK-owcem lat 96, czyli byłym żołnierzem Armii Krajowej oraz Anonimowym Kobieciarzem w jednym. Władek do mężczyzn zawsze podchodził podejrzliwie, tym razem też podskórnie wyczuwał knowania Zygmunta.

– Adela, ja noszę w sobie „gej radar” i mówię ci: Zyga jeśli nie jest ciepły, to przynajmniej letni – szeptał mi na ucho, lecz echo odbijało się od ołtarza i ambony.
– To mnie mało obchodzi, bardziej interesuje mnie mszalna intencja Zygi. Musimy go przycisnąć.
Podeszliśmy do kropielnicy, by znów się przeżegnać i tym samym odegnać złe moce oraz aniołów upadłych, a potem podeszliśmy do sterczącego przed kościołem naganiacza lat 57.
– Zygmuś, jak z operacji możesz wrócić nie ten sam? – spytałam.
– Zaczynam procedurę korekty płci.
– Mówiłem, mój „gej radar” jest niezawodny! – chełpił się powstaniec.
– W takim wieku? – zdziwiłam się.
– Chciałem poczekać aż rodzice odejdą...
– Zlikwidowałeś ich! – wykrzyknął oskarżycielsko Władek.
Zygmunt postukał się w czoło.
– Żeby zostać kobietą, mężczyzna musi wytoczyć przed polskim sądem sprawę przeciw rodzicom o zmianę płci w akcie urodzenia. Nie chciałem się sądzić z mamusią i tatusiem. To byłby dla nich szok. Mogliby umrzeć już w chwili czytania pozwu.
– Widzisz, Władku, Zygmunt to porządna kobieta.
– Przecież kipnęli – obcesowo stwierdził AK-owiec.
– Dlatego teraz mogę bez wyrzutów sumienia rozpocząć proces zmiany swojego ja. Akt urodzenia już mam zmieniony. Po cichu możecie mówić do mnie Jolanta.
– A operacja usunięcia jąder? – indagował powstaniec.
– Chcę być stuprocentową Jolą, dlatego zaczynam od operacji twarzy. Zamierzam spiłować podbródek i kości policzkowe. To sporo kosztuje, ale na usunięcie jąder powinno wystarczyć.
– A cipka? – w sposób wulgarny zapytał Jolę Władek. – Wykształcisz sobie waginę? – poprawił się powstaniec pod moim surowym wzrokiem.

Skwaszona mina Zygmunta na 5 minut przed byciem Jolą powiedziała nam wszystko. W takiej sytuacji poprosiłam AK-owca o kapelusz i wyprzedzając ruchy kościelnego zebrałam trochę datków od wiernych na Jolową waginę. Nie było tego dużo, więc pewnie akcję trzeba będzie powtórzyć przez kilka kolejnych niedziel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz