środa, 15 lutego 2012

Na zwiadach.

Każde plemię posiadało grupę najlepszych zwiadowców. Mieli oni wypatrzeć ślady wroga, podsłuchać nieprzyjazne knowania czy uprzedzić o grożącym niebezpieczeństwie. Na poznańskiej Wildzie najlepszą wywiadowczynią była dotąd Kunia lat 89. Jednak ostatnio moja przyjaciółka zaczęła skarżyć się na pogarszający się niuch, więc doszłyśmy do wniosku, że nadszedł czas, by wyuczyła jakąś zdolną dziewczynę na swoją następczynię. Nasz wybór padł na Pamelkę lat 31.

Pamelka często się kremowała, więc miała odpowiednio śliskie ciało, by wedrzeć się w przeróżne szczeliny i zakamarki. Ponadto była tlenioną blondynką – nikt przed nią nic nie trzymał w tajemnicy, będąc pewnym, że jeśli miałaby coś powtórzyć, to na pewno błędnie lub w najgorszym razie niedokładnie. Tymczasem Pamelka w istocie była ruda, tylko od 14 roku życia utleniała sobie włosy i przyklejała tipsy do palców od stóp. W środku była inteligentną i przebiegłą bestyjką. W sam raz do naszych zwiadowczych celów.

Zadałyśmy Pamelce ambitne zadanie. Miała śledzić, a potem wkraść się w łaski okularnika Zbynia. Zbigniew lat 48 widział bardzo słabo, nosząc okulary ze szkłami jak denka słoików, więc nie był łasy na kobiece smakołyki, bo ich po prostu nie dostrzegał. Stanowił przez to niebezpieczny typ potencjalnego gwałciciela, który po okresie postu może stać się nieobliczalny.

Wysłaliśmy Pamelkę z samego rana na przeszpiegi. Po trzech godzinach stawiła się w umówionym miejscu, znaczy przyszła do mnie. My z Kunią już popijałyśmy kawę z cynamonem. To samo podałam Pamelce. Potem popatrzyłyśmy na nią wyczekująco.

– Zbynio rzeczywiście jest w stanie popełnić gwałt – Pamelka przeszła od razu do meritum.
– Ślini się na widok kobiet? – zatrwożyła się Kunia. – Jest już na etapie obłapiania?
– Opowiedz – poprosiłam zwiadowczynię.
– Zgodnie z waszymi zaleceniami trzymałam się cienia. Gdy Zbynio wszedł na klatkę schodową i przytrzymał się barierki, wówczas sięgnęłam po jego jestestwo.
– I co?
– Spodobało mu się. Wydawało mu się, że robi to z balustradą, ale w istocie to byłam ja. Dobrze, że byłam pokremowana, gdyż wszystko po mnie szczęśliwie spłynęło.
– Może Zbynio poprzestanie na balustradach? – pocieszałam się. – Może kobiety przestały go interesować?
– Miałam sprawdzić, czy jego libido działa. Odpowiadam, że działa. – orzekłą Pamelka, a potem nas pożegnała, bo musiała odebrać dzieciaka z przedszkola.

Gdy wyszła, uśmiechnęłyśmy się do siebie. Wiedziałyśmy, że Zbynio jest niegroźny, nawet uprzedziłyśmy go o kacji, by miał biedak trochę przyjemności. Chodziło tylko o gotowość Pamelki do szpiegowskiego czynu. Okazało się, miała dziewczyna potencjał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz